- Kiedy w Twojej głowy zakiełkowała myśl, by nagrać solową płytę?
- Wydaje mi się, że chyba gdzieś podczas pierwszych przerw w koncertowaniu z RIVERSIDE, około 2 lata temu. Zacząłem się zastanawiać co robić w tym wolnym czasie, ale zupełnie nie myślałem wtedy o płycie solowej. Zresztą nigdy wcześniej o niej nie myślałem...To Mariusz Duda w tamtym czasie wypowiedział pierwszy te magiczne słowa, że powinienem zrobić coś swojego. I ta myśl rosła. Dałem sobie półtora roku na zebranie materiału, nagranie i wydanie. Jesienią 2020 roku album miał się ukazać. No i jest.
- Na „Zenith”, który jest sygnowany Twoim imieniem i nazwiskiem, usłyszeć można grupę muzyków, którzy wspomogli Cię w nagraniu tego dzieła. Według jakiego klucza dokonałeś tego doboru personalnego?
- Klucz był różny, a właściwie to go nie było. Krzysiek Borek był pierwszą osobą, do której zadzwoniłem. Chciałem mieć wokal na całej płycie i kogoś kto sam napisze teksty. Po "Songs for Nobody" Tim Orders czułem, że będzie on właściwą osobą, że będzie pasował do mojej muzyki. Po pierwszych rozmowach i nagraniach, które sobie przesyłaliśmy nabrałem jeszcze większej pewności. Kiedy miałem domknięty materiał demo z wokalami Krzyśka byłem gotów do rozmowy z Robertem Szydło. Nasza znajomość sięga czasów quidamowego DVD "Strong Together", które Robert miksował. Potem było "Saiko", Meller/Gołyźniak/Duda studio i live. Bardzo lubię jego podejście do brzmienia, do miksowania i jego sposób komunikacji. Lubimy się i lubimy ze sobą pracować. To zresztą jedna z naważniejszych dla mnie osób, jakie spotkałem w swojej muzycznej przygodzie.To Robert zaproponował później obu Lukaszów: Sobolaka i Damrycha. A Szymona Paduszyńskiego (chórki w "Plan B") wzięliśmy "z partyzanta", kiedy nagrywał wokale Krzyśka.
- Czy kompozycje, które trafiły na „Zenith”, powstały w całości z myślą o tej płycie, czy też któraś z nich ma swoje korzenie np. w czasach projektu Meller/Gołyźniak/Dudaczy też jeszcze w okresie Quidam?
- Jak to często bywa w przypadku pierwszych płyt kompozycje się gdzieś tam "odkładają" i czekają na właściwy moment. Rzeczywiście niektóre z tych pomysłów proponowałem kolegom z trio, ale ostatecznie odrzucili je decydując się na inne, które potem rozwinęliśmy na "Breaking Habits". Jest jeden temat z czasów Quidam, ale zupełnie już nie przypomina tego co wtedy. Tak naprawdę sporo rzeczy powstało przy domykaniu demo, w listopadzie 2019 roku. Wymyśliłem wtedy wszystkie formy kompozycji: wstępy, zakończenia, rozwinięcia i skomponowałem piosenki, których mi brakowało.
- Ty skomponowałeś niemal całą muzykę na „Zenith” (poza jednym utworem, którego współautorem jest Mariusz Duda), jesteś liderem tego projektu, ale drugą najważniejszą osobą wydaje się być wokalista Krzysztof Borek. Nie tylko zaśpiewał na tym krążku, ale także napisał wszystkie teksty. Nie chciałeś napisać liryków na swoją płytę?
- Przede wszystkim chciałem, żeby na mojej płycie zaśpiewał ktoś inny i byłoby najlepiej gdyby sam napisał sobie teksty. Kilka razy pogadaliśmy z Krzyśkiem "o życiu", o tym co go interesuje i o czym aktualnie pisze. To właściwie perfekcyjnie zgrało się z tym o czym ja sam myślałem, więc mogłem spokojnie powierzyć mu to zadanie. Sporo potem jeszcze dyskutowaliśmy o tym co napisał, zmienialiśmy, czepiałem się trochę, sporo pracy włożyła też Ania Gancarczyk, która czuwała nad angielskim i ostatecznie wyszło bardzo satysfakcjonująco. Chyba dzięki temu, że Krzysiek zrobił to sam mógł to potem dobrze zaśpiewać, z emocjami.
- No właśnie, a propos tekstów: czy wokół tej płyty jest opowiedziana jakaś historia? Skąd pomysł na tytuł „Zenith”?
- Jesteśmy obaj z Krzyśkiem facetami po czterdziestce i w związku tym faktem towarzyszą nam podobne odczucia związane z tym momentem. Gdzieś padło, że "jesteśmy około połowy życia" i zacząłem szukać skojarzeń. Poniosło mnie do świata przyrody. Jednym z pierwszych była wędrówka słońca i pory roku. Wschód - narodziny, zenit - połowa, szczyt, zachód - koniec. Podobnie wiosna jako narodziny, lato rozkwit, jesień spoglądanie już na drugą stronę i zima - wiadomo...No i "ZENITH" to fajne słowo - hasło.
- O Krzyśku już wspomnieliśmy, ale jestem ciekawy, jak wyglądała współpraca ze wszystkimi pozostałymi muzykami. Czy byli oni jedynie odtwórcami tego, co Ty nakreśliłeś, czy też mieli swój udział w budowaniu piosenek?
- Mieli podane formy, harmonie, melodie, tempa, moje gitary i wokale Krzyśka. Miałem kilka pomysłów na fragmenty bębnów, ale nic wcześniej nie sugerowałem. Wpadłem więc na sesje Łukasza. Proponował znakomite rzeczy, w 3-4 miejscach "sprzedałem" mu swoje pomysły, które pięknie podchwycił i zrealizował. Robert Szydło i Łukasz Damrych bez mojego udziału nagrywali swoje partie w domowych studiach, kosmetykę dopracowaliśmy telefonicznie. Powiedziałbym więc, że ja narysowałem szkic, a potem wspólnie go pokolorowaliśmy.
- Jedną z dominujących cech tego albumu jest jego melodyjność oraz, sporymi fragmentami, przebojowość. Nawet w dłuższych kompozycjach takich jak otwierające płytę „Aside” czy „Trip”, którego współautorem, był Mariusz Duda, słychać według mnie komercyjny potencjał. Odnoszę wrażenie, że trochę ciągnęło Cię w stronę takich bardziej przebojowych form. Nie myślałeś, aby rzucić w kąt te prog-rockowe klimaty i nagrać po prostu rockową płytę trwającą np. 30 minut??
- Ja to widzę trochę inaczej. Tam gdzie mnie ciągnęło, tam właśnie poszedłem, łamiąc niejako "przebojowość", o której piszesz. Jedynym chyba zamysłem było robić płytę tak jak mi podpowiada intuicja - a ta mówiła mi "rób co chcesz, nie patrz na zegarek". Tam gdzie miałem ochotę rozwinąć utwór zwyczajnie to robiłem, jak czułem, że krótsza forma piosenki wystarcza - stopowałem.
- Czy „Zenith” jest takim „one-off project” dla Ciebie czy też praca nad tym wydawnictwem tak przypadła Ci do gustu, że za czas jakiś znowu coś nagrasz pod swoim imieniem i nazwiskiem?
- Jestem bardzo zadowolony z tej muzyki i chciałbym, żeby to nie był "one project". A ponieważ Riverside oczywiscie jest dla mnie priorytetem to na pewno działalność solo będzie "off projektem". Tak czy owak co jakiś czas będę chciał robić coś pod swoim nazwiskiem - to pewne.
- Dziękuję za rozmowę.
Foto: Grzegorz Szklarek
Nowy instrumentalny album Macieja Mellera (Riverside, solo, ex-Quidam, Meller-Gołyźniak-Duda). *""Hidden River" ukazuje Macieja w samotności, w pustym pokoju, z jedną gitarą na ramieniu, podłogowym procesorem efektów pod stopą i elektrycznym smykiem w dłoni"*
Gitarzysta Maciej Meller z Riverside przygotował akustyczny ciąg dalszy debiutanckiej solowej płyty "Zenith" wydanej latem tego roku. "Zenith Acoustic" zrecenzował dla nas Jakub Oślak.
Gitarzysta Maciej Meller znany z Riverside, ale także z Quidam i trio Meller/Gołyźniak/Duda, nagrał piękny solowy debiut. Oto krótka rozprawka na temat tej płyty napisana przez Jakuba Oślaka.
"Trip" to druga kompozycja zapowiadająca solowy debiutancki album gitarzysty grupy Riverside - Macieja Mellera. Płyta "Zenith" ukaże się 18 września.
Pierwsza solowa płyta gitarzysty Riverside jest zatytułowana "Zenith" i ukaże się 18 września.