MM: Druga część trylogii brzmi inaczej, szerzej, niż "Lockdown Spaces". Jak czułeś się albo w jakim byłeś stanie, gdy tworzyłeś ten materiał?
MD: „Lockdown Spaces” był niejako wypadkiem przy pracy, podczas tworzenia ostatniej płyty Lunatic Soul. Natomiast „Claustrophobic Universe” był już albumem z góry zaplanowanym, na który miałem zwyczajnie więcej czasu i zero stresu, że zabieram czas innemu projektowi. „Lockdown Spaces” robiłem 2 tygodnie, “Claustrophobic…” - 3 miesiące. Myślę, że to słychać. Dodatkowo sam lockdown 2021 nie robił już takiego wrażenia jak ten w 2020. Nie przytłaczał. Już się zdążyliśmy do niego przyzwyczaić. Osadzić w nim. Muzyka więc też się zrobiła mniej mroczna, mniej zamknięta, mniej klaustrofobiczna.
MM: Stukoty dominują. Chyba wszystkim dały się we znaki remonty sąsiadów…
MD: Tak naprawdę te remonty najbardziej dawały się we znaki, kiedy tworzyłem „Lockdown Spaces”, ale zostały mi w głowie na tak długo, że postanowiłem wykorzystać to przy kolejnej płycie (śmiech).
MM: Nie tylko formę promocji "Claustrophobic Universe" zbliżyłeś do Radiohead. "Planets In A Milk Bowl", z grafiką nawiązującą do filmu "Asystentka", brzmi jak jedna z ich kompozycji z okresu "Amnesiac" albo nawet któregoś z solowych dokonań Thoma Yorke'a.
MD: Jestem wielkim fanem Radiohead i solowej twórczości Thoma Yorke’a. Przyznaję, że nawet podczas tworzenia tej płyty, słuchałem m.in. Thoma Yorke’a, możliwe więc, że jakąś inspirację podświadomie przemyciłem. Ale cieszy mnie, że o tym wspominasz, bo celem tej mojej zabawy z elektroniką jest nie tylko wyprawa sentymentalna do młodzieżowej fascynacji Tangerine Dream, czy Jean Michel-Jarrem, ale także odniesienia do dźwięków współczesnych. To jest płyta o naszych czasach, więc chciałem również tę swoją elektronikę podać w bardziej współczesny sposób. A oprócz wymienionych wyżej artystów słucham także m.in.. Johna Hopkinsa, Maxa Richtera, Nilsa Frahma. To są dla mnie bardzo inspirujący twórcy. Uwielbiam też ścieżki dźwiękowe Trenta Reznora i Atticusa Rossa. Zapewne i tym trochę przesiąkłem. A skoro przy NIN jesteśmy: chciałem żeby moja elektroniczna trylogia w porównaniu do np. Lunatic Soul, była tym, czym są np. płyty z serii „Ghosts”, zawierającą dziwne, ‘lejące’ się dźwięki, w porównaniu do regularnych, klasycznych albumów NIN, z konkretnymi utworami. Przy “Lockdown…” i “Claustrophobic…” zależało mi, by większą rolę odgrywał nastrój, a nie melodia.
MM: Widziałem, że wydobyłeś swoje stare taśmy magnetofonowe z oryginalnymi okładkami Twojego autorstwa, które nagrywałeś w czasach nastoletnich. Czy ich zawartość była dla Ciebie jakoś inspirująca?
MD: Jak wykopuję czasem takie kasety, to włączam je na magnetofonie, słucham przez 2-3 minuty, po czym wyłączam, żeby nie naruszać w głowie wizerunku, związanego z moimi początkami muzycznymi (śmiech). Sama zawartość kaset może nie była inspirująca, ale wspomnienie tworzenia całych płyt, rysowania do nich okładek, układania tego w różne części i serie na półce, to mi z pewnością zostało. I to odbiło się potem na Riverside i Lunatic Soul - ‘trylogie’, układanki, symbole na okładkach. Niemniej jednak dlatego głównie teraz, pod swoim szyldem robię tę kasetową elektronikę. To był fundament, który mnie ukształtował na długo przed Riverside. I stąd też pomysł, by tę ‘trylogię’ wydać nie tylko w cyfrze, ale i właśnie na kasetach, czyli nośniku, który może nie jest jakoś szczególnie kochany, ale dla mnie znaczy wiele, bo odnosi się do moich muzycznych początków.
MM: Nawiązując do utworu „I Landed On Mars”, śledziłeś lądowanie Perseverance'a na Marsie?
MD: W tytułach chciałem nawiązać nie tylko do lockdownu, ale też do tego, co działo się na zewnątrz i w mediach. Pierwotnie chciałem ten utwór zatytułować „Lou’s Dream”, bo dowiedziałem się, że w marcu zmarł twórca kasety magnetofonowej, Lou Ottens. Ale gdy zobaczyłem, że na czerwonej planecie wylądował Perservarence, uznałem, że tytuł związany z Marsem będzie bardziej pasował do koncepcji planetarnej. Lądowania nie śledziłem. Obejrzałem sobie po fakcie.
MM: Wspomniałeś o tym, co się dzieje w mediach, a zwłaszcza w mediach społecznościowych. Do tego odnosi się „Waves from a Flat Earth”. Miałeś jakąś konfrontację z ‘płaskoziemcami’?
MD: To jest jakiś odsetek algorytmu chociażby na Facebooku, który czasem niestety mi się wyświetla. Nie da się ukryć, że żyjemy obecnie w czasach totalnego podziału na ‘wierzących’ i na ‘niewierzących’, w pandemię i w koronawirusa. Polaryzacja jest w sumie adekwatna do tej politycznej, więc nic w tym dziwnego. Ostatnio znajoma zapytała się mnie na Facebooku, czy dałem już sobie wstrzyknąć to świństwo. Cóż, każdy ma prawo wyboru i nic mi do tego, ale z przerażeniem patrzę jak zanika granica pomiędzy wolnością słowa, a zwykłym wprowadzaniem ludzi w błąd.
MM: Rozumiem, że „2084” to nawiązanie do gry RPG?
MD: Akurat to nawiązanie do Orwella. Tyle, że z roku 1984 pozwoliłem sobie przeskoczyć o 100 lat do przodu ze względu na to, że żyjemy w innym wieku. Jakaś forma Wielkiego Brata jest z nami na co dzień, więc jest to „kolejne zdjęcie naszych czasów”
MM: A co wysypujesz na początku „Lemon Flavoured Stars”?
MD: No właśnie to co jest w tytule, gwiazdy o smaku cytrynowym, czyli Rutinoscorbin (śmiech).
MM: Z kolei „Numbers And Denials” to jeden z najbardziej tanecznych numerów, jaki kiedykolwiek popełniłeś. Brzmi jak wczesna twórczość Moby’ego.
MD: Swego czasu lubiłem twórczość Moby’ego. Zwłaszcza płytę „Play”. Ale kto jej wtedy nie lubił? Słuchaliśmy jej przecież na okrągło w każdej możliwej reklamie (śmiech). No tak, chciałem tak nieco optymistycznie zakończyć ten mój „Klaustrofobiczny Wszechświat”, ale sama końcówka optymistyczna raczej już mi mnie wyszła.
MM: Chciałbym wybiec nieco w przyszłość, bo wiem, że trzecią część trylogii chcesz poświęcić m.in. komiksom. Na pewno masz jakieś swoje ulubione tytuły.
MD: Od zawsze byłem fanem komiksów Grzegorza Rosińskiego, Jerzego Wróblewskiego oraz Bogusława Polcha. Jako dzieciak kupowałem też „Świat Młodych” i wszystko co było na ostatniej stronie wycinałem i kolekcjonowałem. Ale na tę opowieść przyjdzie pora po trzeciej płycie z lockdownowej trylogii.
MM: Dziękuję za rozmowę.
Mariusz Duda zaprezentował dziś drugi singel anonsujący jego nową płytę solową „AFR AI D”, która ukaże się 17 listopada.
Znany z Riverside i Lunatic Soul - Mariusz Duda, nie pozwala sobie odpocząć. I pomimo intensywnej trasy Riverside promującej opublikowany na początku tego roku album „ID.Entity”, znalazł czas na nagranie kolejnego albumu solowego. Tym razem wydany on będzie pod imieniem i nazwiskiem Mariusz Duda.
Najnowszy album Mariusza nosi tytuł „AFR AI D” i jest to koncept album zainspirowany tematem lęku przed sztuczną inteligencją.
Pod koniec listopada ukazał się album "Interior Drawings" Mariusza Dudy zamykający trylogię jego solowych wydawnictw rozpoczętą w czerwcu 2020 roku krążkiem "Lockdown Spaces". Premiera nowej płyty była idealnym pretekstem do przeprowadzenia wywiadu z Artystą co uczynił nasz wysłannik Jakub Oślak.
„Interior Drawings” to trzecia i ostatnia już część pandemicznej trylogii, którą Mariusz Duda zapoczątkował wydanym w czerwcu 2020 albumem „Lockdown Spaces” i kontynuował wydanym w kwietniu 2021 „Claustrophobic Universe”.
Mariusz Duda z Riverside i Lunatic Soul nie traci twórczego czasu podczas pandemii i opublikował kolejne wydawnictwo solowe w ciągu minionego roku.
Sytuacja pandemiczna zatrzymała nas wszystkich na różne sposoby. Niektórzy jednak czas izolacji wykorzystali i nadal wykorzystują twórczo. Do tych osób należy Mariusz Duda - frontman Riverside i twórca Lunatic Soul, który właśnie wypuścił pierwsze wydawnictwo, sygnowane wyłącznie swoim imieniem i nazwiskiem.
"How To Overcome Crisis" to nowy singel z "Interior Drawings” - trzeciej części pandemicznej trylogii Mariusza Dudy.
Lider grupy Riverside nie zwalnia tempa i już 10 grudnia opublikuje kolejną solową płytę - tym razem zatytułowaną "Interior Drawings'.
Znany z Riverside i Lunatic Soul - Mariusz Duda, postanowił swój najnowszy solowy album wydać w dość kontrowersyjny sposób umieszczając nagrania najpierw w całości w sieci, a teraz wydając je jedynie na kasetach magnetofonowych. Na serwisie YT pojawiło się video do najnowszego singla „Escape Pod”.
Już 7 maja ukażą na kasetach, w ściśle limitowanym nakładzie, dwa solowe albumy Mariusza Dudy - "Lockdown Spaces" oraz "Claustrophobic Universe".
Lider Riverside i Lunatic Soul zapowiedział premierę kolejnej płyty solowej.
Dzisiaj premierę ma najnowszy solowy utwór Mariusza Dudy „Are You Ready For The Sun”. Jest to kolejna z cyklu tzw. „piosenek podskórnych”, które to artysta zdecydował się wydawać jako pojedyncze single.
Mariusz Duda (Riverside/Lunatic Soul) sprawił dziś wielu fanom niespodziankę, publikując z zaskoczenia i bez zapowiedzi swój najnowszy solowy album zatytułowany „Lockdown Spaces”.
Mariusz Duda (Riverside/ Lunatic Soul) zaprezentował pierwszy utwór wydany pod własnym imieniem i nazwiskiem zatytułowany „The Song of a Dying Memory”. To pierwsza z „piosenek podskórnych”, które muzyk postanowił nagrywać w obecnych trudnych czasach. Do „The Song of a Dying Memory” powstał wyjątkowy klip.
"The Song Of A Dying Memory" to pierwsza zapowiedź solowego projektu Mariusza Dudy z Riverside.