MM: Zdaje sobie sprawę, że z Twojej perspektywy dwudziestolecie RGG wygląda nieco inaczej, bo jesteś w zespole od 8 lat.
ŁO: No tak. Ponieważ nie jestem w zespole od początku, trochę inaczej do tego podchodzę. Natomiast więcej płyt powstało, gdy ja już byłem w zespole. Wydaje mi się jednak, że Maciek i Krzysiek też nie przeżywają tego jubileuszu jakoś nadmiernie. Jeżeli jesteśmy kreatywni, a każdą kolejną płytę traktujemy z ekscytacją i fascynacją, to ciężko stwierdzić, że to, co było wcześniej, jest mniej ważne od tego, co robimy teraz. Dla nas to cały czas nowe otwarcie, nowy proces myślowy. Tak naprawdę każdy moment od jednej płyty do drugiej, to taki mały jubileusz. Także z jednej strony warto zaznaczyć, że zespół działa od wielu lat, natomiast nie ma co podchodzić do tego z jakąś szczególną nostalgią. Jubileusze się kojarzą zwykle z jakimś podsumowaniem czegoś, co już się skończyło. A tymczasem my się dopiero rozkręcamy (śmiech).
MM: Przyznam, że nie wiem do końca, dlaczego Twój poprzednik - Przemysław Raminiak odszedł zespołu.
ŁO: Drogi artystyczne chłopaków się rozeszły. Część zespołu chciała iść w pewnym kierunku, a część nie odczuwała podobnej ekscytacji w związku z tym. Panowie wspólnie podjęli decyzję, że kończą współpracę, ale nie było to spowodowane żadnymi kłótniami, czy niesnaskami. To dość nietypowa sytuacja. Obie strony podeszły do sprawy dość zdrowo.Sam zresztą spotkałem Przemka już po tym, gdy opuścił zespół.
MM: Zgadzam się, że szerszy rozwój RGG nastąpił już po Twoim dołączeniu do składu, natomiast z czego wynika takie rozchwianie wydawnicze w waszej dyskografii?
ŁO: Myślę, że wynika to pewnego braku kalkulacji, czy też pewnej spontaniczności pod tym względem. Kwestie związane z wydaniem poszczególnych wydawnictw są złożone. Bywało tak, że wysyłaliśmy gotowy materiał do wytwórni, został zaakceptowany i - jeżeli pojawiły się dobre warunki wydawnicze - to po prostu w danym miejscu wydawaliśmy płytę. Natomiast na przykład perspektywa wydania płyty w OKeh Records pojawiła się w bardzo nietypowy sposób, bo kiedyś przy okazji jakieś inicjatywy Maciek poznał Wulfa Mullera. Wulf poprosił o przesłanie materiału. Wysłaliśmy mu zapis z płytą „Szymanowski”, który jednak jakoś nie klasyfikował się do katalogu wytwórni. Przy okazji kolejnej płyty „Aura” Wulf ponownie się z nami skontaktował i poprosił o ten materiał. Maciek wysłał mu album bez jakichś wielkich oczekiwań, nawet nam o tym nie mówiąc. Okazało się jednak, że tym razem materiał przypadł do gustu Mullerowi i dzięki temu płyta ukazała się w barwach OKeh Records. Także zwykle nie mamy wielkich założeń promocyjnych. Często są to okazyjne wydarzenia albo zamówienia i tak się składa, że dany materiał zostaje wydany.
MM: Trochę mnie zaskoczył ten brak ciągłości, jeśli chodzi o wytwórnie zagraniczne. Przez dwa lata graliście z Tomaszem Stańko. Czy Manfred Eicher, szef ECM was słyszał?
ŁO: Tak, Manfred wiedział, że gramy z Tomaszem Stańko. Zresztą Tomasz gdzieś w kuluarach wspominał, że być może napisze materiał na zespół. Natomiast na ile to były plany, a na ile spontaniczna reakcja po naszym wspólnym graniu, trudno mi ocenić. W każdym razie taki wątek się pojawił. Manfred ma wszystkie nasze płyty. Zupełnie naturalnie temat nie doszedł do skutku. Być może łączy się to z sytuacją, która obecnie panuje na świecie. Poza tym Manfred jest już wiekowym panem i pewnie znacznie ostrożniej podchodzi do wydawania nowych projektów. Zresztą w dobie streamingów i współczesnego rynku wydawniczego, wielu artystów, nawet tych z najwyższej półki wydaje płyty niezależnie.
MM: Skoro poruszyłeś wątek serwisów streamingowych, to dlaczego w żadnym z nich nie pojawiła się wasza ostatnia płyta „Mysterious Monuments On The Moon”?
ŁO: To akurat zamierzony zabieg, bo de facto nie wiemy, czy w ogóle płyta trafi na streamingi. Być może pojawi się na Bandcampie, ale tego też jeszcze nie jesteśmy pewni. Wynika to z tego, że przykładamy ogromną wagę do tego, jak dane wydawnictwo wygląda. Mam na myśli poligrafię, wszelkie dodatki graficzne i zdjęcia. Poza tym planujemy podwójny winyl, który będzie zawierał więcej muzyki, niż kompakt. Dlatego ze względu na pewną ekskluzywność tej płyty, jest ona dostępna tylko w wersji fizycznej. Sami zresztą jesteśmy tradycjonalistami, bo zbieramy płyty. Odbiór muzyki jest nieco inny w przypadku nośników fizycznych. Jest w tym jakiś element celebracji.
MM: Niedawno graliście dwukrotnie w warszawskim klubie „Jassmine”. Na jednym z tych koncertów wsparł was Robert Więckiewicz, czytając fragmenty ”Solarisa” Stanisław Lema. Czym oprócz tego różniły się te koncerty?
ŁO: To były trzy koncerty i każdy z nich różnił się od poprzedniego. Pierwszy zagraliśmy w kwintecie z Piotrem Domasiewiczem i Łukaszem Poprawskim. To była prośba ze strony klubu, byśmy zagrali „Astigmatic” Krzysztofa Komedy. Dzień później graliśmy premierowo materiał z „Mysterious Monuments On The Moon”, natomiast ostatniego dnia zagraliśmy spektakl słowno-muzyczny, w trakcie którego wspierał nas Robert Więckiewicz, interpretując fragmenty „Solarisa”. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Robert jest bardzo kreatywnym artystą i świetnie się odnalazł w tej przestrzeni, a i dla nas była to inspirująca sztuka. Zresztą to ja wpadłem na pomysł, by zaprosić do tego projektu właśnie Roberta. Usłyszałem wcześniej, jak czyta audiobooka z tym tekstem i zasugerowałem, żeby go zaprosić. Zaproszenia go podjął się nasz menedżer i udało się doprowadzić to do skutku. Znowu trochę przypadkowa i spontaniczna sytuacja (śmiech).
MM: Gracie jeszcze jeden koncert w tym roku w Kaliszu. Rozumiem, że czekają was kolejne w przyszłym roku?
ŁO: Tak, czekamy na potwierdzenie konkretnych dat, bo jeszcze trwają rozmowy, ale oczywiście będziemy grać w miarę możliwości.
MM: Dziękuję za rozmowę.
Foto: Gosia Frączek
"Poszukiwana" to debiutancki album Magdaleny Zamoroki, który trafił do sklepów w ostatni piątek.
„Kraska” to pierwszy utwór zapowiadający nową płytę Łukasza Ojdany zatytułowaną „Wędrujący Ptak”. To okraszona pulsującym rytmem kompozycja inspirowana obrzędową pieśnią, która zapowiada przyjście wiosny i nadejście nowego życia. Premiera singla jest zapowiedziana na 7 maja, zaś albumu - na 17 maja.
Sonorismo to bogaty świat dźwięków, którego liderem jest wybitny perkusista tria RGG, Krzysztof Gradziuk.
Jazzowe trio RGG (Krzysztof Gradziuk/Łukasz Ojdana/Maciej Garbowski) wystąpiło w warszawskim MOXO Restaurant & Club w ramach cyklu Jazz & More.
Trio Sonorismo, na czele którego stoi perkusista Krzysztof Gradziuk z RGG zagrało w warszawskim Promie Kultury koncert promujący płytę "Personal Voice". W składzie są także: pianista Łukasz Ojdana oraz fiński saksofonista Pauli Lyytinen, którego na warszawskim koncercie zastąpił Łukasz Poprawski. Sonorismo to również filozofia postrzegania przestrzeni muzycznej i kreowania jej, ze szczególnym uwzględnieniem warstwy brzmieniowej. Fascynacja nieoczywistymi dźwiękami i ich mnogością, które odkrywają muzycy, daje możliwość do tworzenia nieskończonych muzycznych pejzaży.
8 kwietnia to data oficjalnej sklepowej premiery winylowego wydania najnowszej płyty tria RGG - "Mysterious Monuments On The Moon". Wersja winylowa jednego z najważniejszych polskich albumów jazzowych 2021 roku będzie zawierała dodatkowe utwory, niedostępne wcześniej na nośniku CD.
"Mysterious Monuments on The Moon" to nowa płyta fortepianowego trio RGG.