MM: Czy decyzja o tym, że „Na wzgórzu rozpaczy” będzie Twoją ostatnią płytą, była dla Ciebie trudna?
MD: Bardzo źle znoszę samotność. I kiedy nie czułem się dobrze, pomyślałem sobie, że to moje śpiewanie, rozdzieranie się na części, jest dla mnie bolesne fizycznie i psychicznie, więc nie ma już najmniejszego sensu.
MM: Trochę się nie dziwię. Sam nie lubię tego Twojego gardłowego bulgotu, zwłaszcza, że wiem, że potrafisz śpiewać.
MD: No właśnie. Potrafię śpiewać, ale robię to rzadziej. Nagrałem tyle płyt, zaśpiewałem tyle koncertów, że świat obędzie się beze mnie… Odnosiłem wrażenie, że wszystko jest przeciwko mnie. Ale myślę sobie, że tak naprawdę mogę jeszcze zrobić wszystko - pod warunkiem, że poczuję miłość. Chodzi o współistnienie emocjonalne… Natomiast jeśli chodzi o nagrania, to zaczęli się do mnie odzywać różni ludzie, jak na przykład Bilon z Hemp Gru, z którym już nagrałem piosenkę. Zadzwonił też Olaf Deriglasoff, bym z nim nagrał. Także z jednej strony czuję, że nie muszę nagrywać, a z drugiej – trudno powiedzieć, czy to decyzja ostateczna.
MM: Masz w Chełmie takie miejsce, jak tytułowe ‘wzgórze rozpaczy’?
MD: Tak, bo na nim mieszkam.
MM: „Czarodziejska góra” to jedna z najpiękniejszych kompozycji w Twoim dorobku. Rozumiem, że nawiązanie do książki Tomasza Manna nie jest przypadkowe?
MD: Tak. Tekst napisał Jan Kondrak, który jest z nami od 10 lat. Poprosiłem go o taki tekst. On zna moje życie. Nie zawsze mu się podobało to, co w nim robię, jeśli chodzi o rozrywkową stronę, ale w kwestiach muzyczno-twórczych zawsze mnie wspierał. Natomiast ta cyganka, która pojawia się refrenie jest też na zdjęciu w książeczce płyty. Zostało ono zrobione na rynku w Lublinie. Powiedziała mi, że mam dużo wrogów oraz, że dużo ludzi zazdrości mi wojaży i że nie zasłużyłem na to, co osiągnąłem. Poza tym stwierdziła, że jakaś bliska osoba rzuciła na mnie klątwę. Ona jednak zdjęła ją, nie mówiąc zupełnie po romsku. Pierwszy raz coś takiego słyszałem, bo mam wielu przyjaciół Romów. A ona użyła jakiegoś dialektu. Brzmi to jak naciągana historia, a jednak się wydarzyła.
MM: A skąd na płycie tyle kompozycji z dopiskiem ‘2021’
MD: To jest ważna informacja dla ZAIKS-u. To moje kompozycje, które powstały wcześniej i pojawiały się w filmach i spektaklach. Np. „Mistrz i Małgorzata” powstał do przedstawienia w Teatrze Nowym w Łodzi, a „Dwadzieścia po dziesiątej” do przedstawienia o życiu Witkacego w Teatrze w Słupsku.
MM: No i przepiękna „Kołysanka dla Olgi 2021”, napisana zdaje się dla Twojej córki.
MD: Od dziecka byłem izolowany. Zupełnie nie wiem, dlaczego. Gdy piłem, to jasne, ale czemu w dzieciństwie…? W każdym razie chciałem jej tego oszczędzić i mimo, że nie jestem z jej matką, to udało nam się zaprzyjaźnić w formie partnerskiej. Olga jest super mądrą dziewczyną, ale jest zbudowana z gniewu i miłości.
MM: A do kogo skierowany jest „List do nieznanego poety”?
MD: To jeden z pierwszych tekstów Roberta Kasprzyckiego, a jest skierowany do Rafała Wojaczka.To dla mnie bardzo ważny poeta.
MM: Książeczka tej płyty jest dość zaskakująco zrobiona, bo w dużej mierze są w niej Twoje podziękowania, a nie ma np. wszystkich tekstów.
MD: Uważam, że podziękowania są ważniejsze od tekstów na tej płycie. Gdyby nie ci wszyscy ludzie, nie byłoby płyty, a być może i mnie. To mój wyraz wdzięczności wobec nich.
MM: Płytę zamyka utwór „Dublet”, w którym nawet się nie pojawiasz. Śpiewają go Robert Mróz i Joanna Trzepiecińska.
MD: Bo to utwór, który pierwotnie był dla mnie napisany przez Jana Kondraka. Kiedy trzeba było go zarejestrować, akurat rozpadał się mój związek. To był trudny czas... Zawsze też chciałem, żeby Robert współuczestniczył w mojej twórczości, bo bardzo się przyjaźnimy. Pomyślałem, że to ostatni moment, żeby go do czegoś zaprosić. A ponieważ bardzo lubię, jak śpiewa Joanna Trzepiecińska, która jest również wspaniałym człowiekiem, to poprosiłem ją, by zaśpiewała. Dzięki temu utwór zaistniał.
MM: O czym dzisiaj marzy dzisiaj Marek Dyjak?
MD: O miłości. Tylko miłość może mnie uratować od wszystkich złych duchów i złych ludzi. Bardzo dużo osób nie mówi mi, że mnie nienawidzi. Zdaje sobie z tego z tego sprawę, bo jestem trudnym człowiekiem. Gdy wszyscy idą spać, to ja się budzę. Działam więc trochę odwrotnie. Łamię różne formy, konwenanse i reguły. A miłość może to zmienić.
MM: Dziekuję.
Foto: Wojciech Kornet
Tekst piosenki Jacka Kleyffa (muzykę skomponował Michał Lorenc) w atmosferze miłej melancholii przywołuje dobre chwile z życia autora. W wykonaniu Marka Dyjaka to dramatyczny tren utraconego dzieciństwa.
Kiedy miłość umiera, czyli Marek Dyjak o małym końcu świata i wielkim postanowieniu, żeby nie zatracić się w bólu.
Gwiazda piosenki i bard, który powiedział o sobie, że polizał go Bóg. Kasia Moś i Marek Dyjak wspólnie zaśpiewali balladę o dziwnej okolicy, gdzie życie boli, a miłości jest tylko marzeniem.
Marek Dyjak wydał właśnie album, która jest zapowiadany jako jego ostatni. Z jego wypowiedzi z wywiadu, który znajdziecie na naszym portalu, przebija poczucie bólu towarzyszącego śpiewaniu, tworzeniu utworów. Póki co wydaje się więc, że nie należy liczyć na kolejne studyjne dzieła.
Marek Dyjak wydał drugi album w tym roku. Na jego początku ukazała się płyta „Dyjak Gintrowski” z interpretacjami piosenek Przemysława Gintrowskiego. Na koniec roku artysta uraczył nas autorskim materiałem. Choć akcentów z przeszłości nie brakuje.
Marek Dyjak na swojej dziewiątej już płycie studyjnej zatytułowanej „Pierwszy Śnieg” zabiera nas do świata smutnej liryki, wyśpiewanej swoim jak zwykle charakterystycznym chrypliwym głosem.
Dzisiaj odbyła się premiera utworu „Na wzgórzu rozpaczy” Marka Dyjaka, będący zapowiedzią nowej płyty artysty, która będzie ostatnią w jego karierze. Sam utwór oraz promujący go teledysk powstał dzięki pomocy finansowej Tenczyńskiej Okovity i Janusza Palikota, który wystąpił w teledysku wraz Markiem Dyjakiem i Magdaleną Różczką.