Hania Żmuda (Soma White)

Hania ŻmudaGrzegorz Szklarek
Trójmiejska formacja Soma White wydała debiutancki album. Z tej okazji porozmawialiśmy z wokalistką i autorką tekstów Hanią Żmudą.

- Od powstania zespołu do wydania „Soma White” minęły aż 4 lata. Czemu tak długo musieliśmy czekać na ten album?

- Kiedy w 2009 roku wykrystalizował się skład zespołu (kluczowym momentem było dołączenie do składu Pawła Wysockiego – instrumenty klawiszowe), zaczęliśmy zmieniać aranżacje materiału, który wcześniej miał charakter bardziej pomysłów, niż konkretnych utworów. Niedługo po dołączeniu Pawła, mieliśmy możliwość wejścia do studia nagraniowego. Spędziliśmy tam 1,5 roku. Po skończeniu w nim pracy, zajęliśmy się opracowywaniem materiału do grania na żywo, ponieważ czas spędzony w studio sprawił, że pierwotne pomysły - szkice przeszły daleko idącą metamorfozę. Niektóre z kompozycji zostały również dodatkowo specjalnie przearanżowane na wersje live. Nie jest sztuką stworzyć coś w warunkach studyjnych, natomiast jest nią uzyskanie brzmienia na żywo na tym samym, bądź wyższym poziomie. Po drodze doszły do tego jeszcze pewne perypetie związane ze zorganizowaniem i urządzeniem sali prób, co trwało kolejne pół roku. I tak złożyło się to na te 4 lata przygotowań do wydania debiutanckiego materiału „Soma White”. Dodam jeszcze, że nie mieliśmy w zasadzie żadnego zewnętrznego „ciśnienia”, bowiem nikt na naszą płytę nie czekał – do momentu zagrania pierwszego koncertu w kwietniu zeszłego roku, absolutnie nikt o nas nic nie wiedział (chwilę wcześniej uruchomiliśmy stronę internetową – można było już nas jakoś „namierzyć”). Nigdy wcześniej nie graliśmy żadnych koncertów i nie funkcjonowaliśmy razem pod nazwą Soma White.

- Jest to świetny album. Czy nagrywając te kompozycje mieliście poczucie, że powstaje coś niezwykłego?

- Dziękujemy za miłe słowa. Pobyt w studiu nagraniowym był bardzo twórczy. Mnie osobiście, każdy dzień tam spędzony dawał poczucie, że się rozwijam i, że idziemy we właściwym kierunku. To pozwalało mi przypuszczać, że rzeczywiście być może powstaje coś fajnego. Ale każdy z nas miał zapewne nieco inne myśli i odczucia względem tego co się działo. Ja po wyjściu ze studia miałam poczucie, że to, co stworzyliśmy, zostało nagrane najlepiej jak tylko można było na daną chwilę to zrobić.

- A czy teraz, patrząc z perspektywy na ten album, masz poczucie, że coś mogliście nagrać inaczej lub jeszcze lepiej?

- Na pewno są takie momenty na tym krążku, które moglibyśmy zmienić bądź poprawić. Każda refleksja nad tym, co mogło być lepiej, była i jest motorem do dalszego rozwoju. Dziś jesteśmy już na zupełnie innym etapie rozwoju muzycznego niż kilkanaście miesięcy temu i pewnie moglibyśmy użyć innych rozwiązań. Natomiast jest to zapis tamtego czasu i choćby z tego powodu, jeśli chodzi o moją osobę uważam, że jest ok.

- Słuchając ponad trzynastominutowego utworu „Better Reality” odniosłem wrażenie, że ważnym elementem powstawania tej płyty była improwizacja.

- Rzeczywiście, „Better Reality” to w znacznym stopniu utwór improwizowany. Siedząc tyle czasu w studiu nagraniowym mieliśmy go wystarczająco dużo, aby móc improwizować, nagrywać pod wpływem chwili. Takich fragmentów na „Soma White” jest więcej, nie tylko w „Better Reality”. Mieliśmy przy tym bardzo dużo pracy, ale była to też świetna i twórcza zabawa.

- Jak sami twierdzicie, propagujecie „za pomocą dźwięków pozytywną stronę egzystencji”. Możesz rozwinąć tą myśl?

- Głównie chodzi o to, aby nasza muzyka mogła pozwolić odbiorcy oderwać się od tego, co jest tu i teraz. Przenieść go w inną, mamy nadzieję lepszą, rzeczywistość - „Better reality”.

- Skąd czerpiesz inspiracje do swoich tekstów?

- Te teksty powstawały przez kilka lat, także nie można w tym przypadku mówić o „concept albumie” w warstwie tekstowej. Zabrzmi to banalnie, ale z jednej strony inspiracje czerpię ze wszystkiego co mnie otacza. Z drugiej strony, pisanie tekstów daje możliwość wniknięcia w swoją wyobraźnię i snucia dowolnych historii. Takie teksty także są na „Soma White” i przyznam, że chyba wolę pisać właśnie takie.

- Uwagę na tej płycie zwraca Twój śpiew. Słychać w nim i dużą dawkę liryzmu, ale także echa jazzu, bluesa. Rzec można, że jesteś wszech stronną wokalistką…

- Tak (śmiech). Dziękuję. Mój głos przeszedł w ostatnich latach ogromną metamorfozę. W życiu nie chciałabym, aby ktoś usłyszał, jak kiedyś śpiewałam. Przełomem było dla mnie wejście do studia nagraniowego. W efekcie pracy, zaczęły znikać opory i zahamowania, jakie miałam wcześniej w głowie. Poczułam, że mogę się tym głosem bawić i wykorzystać różne jego możliwości. W otwarciu mojej muzyczno-wokalnej wyobraźni bardzo pomagali mi koledzy z zespołu: Piotr Pastwa i Paweł Wysocki. Kiedy powstają nowe utwory, nie zastanawiam się, czy zabrzmię tak, albo inaczej. Po prostu w danym momencie głos sam się ze mnie „kreuje” – jeśli można tak powiedzieć.

- Masz jakieś ulubione wokalistki?

- Tak, ale jest ich naprawdę spora rzesza. Uwielbiam słuchać Lisy Gerrard, ale np. na drugim biegunie znajduje się Karin Dreijer Andersson z The Knife, Anja Garbarek, czy Goldfrapp. Oczywiście tych artystek jest o wiele więcej, ale te przyszły mi na myśl teraz. Oprócz tego uwielbiam też śpiewających mężczyzn, np. Petera Gabriela, Dave’a Gahana, Matthew Bellamy’ego, Phila Collinsa czy Davida Gilmoura. To też  skrócona lista. Generalnie lubię różnorodność.

- Rozmawiając o „Soma White” nie można zapomnieć  o jeszcze jednej, ważnej osobie. Mastering płyty wykonał sam Andy Jackson, były producent między innymi Pink Floyd i Fields Of The Nephilim. W jaki sposób doszło do Waszej współpracy?

- To był przypadek. Koledzy z zespołu natknęli się w Internecie na informację, że Andy Jackson jest inżynierem dźwięku , ma własne studio i zajmuje się masteringiem płyt. W związku z tym stwierdziliśmy, że się z nim skontaktujemy. Myśleliśmy, że na odpowiedź będziemy czekali bardzo długo, bo Andy na pewno ma mnóstwo zapytań. A tutaj – niespodzianka. Odpowiedź przyszła niemal natychmiast, choć na pewno nie wynikało to z braku zajęć. Współpraca przebiegła miło i sprawnie. Jak najbardziej polecamy Andy’ego (śmiech)

- Jackson skomentował to, co usłyszał?

- Niestety, nie (śmiech). Jest to profesjonalista i zrobił to, co miał zadane do zrobienia. Żadnych komentarzy, uwag. Choć fajnie byłoby usłyszeć, co o naszej muzyce sądzi taka osobistość jak on. Jednak z drugiej strony chyba nie chciałby się podpisać pod czymś, co mu „nie leży”.

- Myślicie już o nowej płycie?

- Tak. Mamy taki plan, aby pod koniec tego roku wejść do studia nagraniowego.

- Dziękuję za rozmowę. 

Foto: M.Biliński

TUTAJ nasza recenzja albumu "Soma White".

Powiązane materiały

Warsaw Prog Days 2 / Soma White / Warszawa, Progresja, 26.10.2013

27.10.2013
Soma White - Soma White

Wyśmienity debiut trójmiejskiej grupy Soma White.

12.04.2013
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie