- Pierwsza rzecz jaka zwraca uwagę gdy bierze się Waszą płytę do ręki to tajemnicza okładka. O co chodzi z tymi „oderwanymi” fragmentami okładki na wysokości Waszych oczu?
- Michał Lange: Gdy przed premierą płyty zapowiadaliśmy ją kilkoma singlami, to eksponowaliśmy tam nasze twarze, to na okładce albumu mamy element tajemnicy. Mamy nadzieję, że osoby biorące tę płytę do ręki będą się zastanawiać co to za dwaj faceci na tej okładce.
- Marcin Makowiec: Chodziło też o to, aby pokazać, że pod tymi twarzami którymi świeciliśmy w singlach, kryje się coś jeszcze. Chcieliśmy też pokazać, że znowu nie taka z nas popowa para (śmiech) i że mamy tam coś do przekazania. Że jest ważna muzyka, a nie wizerunek.
- W którym momencie Waszej współpracy padł pomysł, by nagrać coś na własny rachunek?
- ML: Dostaliśmy zlecenie na napisanie angielskojęzycznej kompozycji do kampanii reklamowej dla jednej z polskich marek. Gdy ją tworzyliśmy doszliśmy do takiego momentu, gdy powiedzieliśmy: „Wooow, zobacz co to jest! To jest nasze!”. Postanowiliśmy napisać do niej polski tekst. Michał usiadł i to zrobił. I tak powstała piosenka „Dom”. Od tego momentu, pomiędzy zleceniami komercyjnymi dla innych, pisaliśmy tę płytę. Mieliśmy tak dużo tego komponowania, że zrobiła się z tego codzienna praca od 9:00 do 15:00.
- Czytałem, że ta płyta powstawała bardziej na luzie, spontanicznie. Czyli nie było początkowo planu wydania płyty?
- ML: Tak, po prostu pisaliśmy kawałki. W pewnym momencie powstał pomysł, byśmy zrobili live sesję i zagrali to z chłopakami w studiu. Pod to nagraliśmy cztery utwory. I dalej to już się potoczyło swoim życiem.
- MM: Nie było kalkulacji. Po prostu pisaliśmy sobie piosenki, które czuliśmy, że są nasze. Najpierw były cztery, potem sześć…
- …aż skończyło się na czternastu. Czy powstało więcej utworów niż ta czternastka, która trafiła na album?
- ML: Gdy skończyliśmy tę płytę to było ich dwanaście, z czego jedna po angielsku. Z niej zrezygnowaliśmy, bo nie udało się napisać polskiego tekstu. Zostało nam jedenaście piosenek, ale minęło dużo czasu od skomponowania ostatniej kompozycji z tych jedenastu. Chcieliśmy więc trochę uaktualnić tę płytę. W listopadzie 2021 roku jeszcze dopisaliśmy jeszcze trzy piosenki. Nie usuwaliśmy z płyty żadnych kompozycji, bo jest ich za dużo czy coś takiego. Tych czternaście piosenek to kompozycje, które nas obrazują.
- MM: W przeciwieństwie do wszystkich zrobiliśmy płytę długą. W tej chwili wydaje się albumy z 9-10 piosenkami. A my podeszliśmy do tego trochę oldskullowo. Nawet mówiliśmy sobie: „Mamy 14 piosenek, nikt tak nie robi, więc my tak zróbmy”.
- Świetnym posunięciem z Waszej strony było wstawienie na początek płyty utworu „We mnie”. Nie wyobrażam sobie innej kompozycji na rozpoczęcie tego albumu od strony tekstowej.
- MM: Zgadzam się. Od początku myśleliśmy o wstawieniu tego utworu na początek płyty. Oczywiście jeszcze nie wtedy gdy go pisaliśmy, ale wtedy, gdy już powstał.
- Tytuł „Kontrasty” odnosi się do muzycznego zróżnicowania słyszalnego na tym albumie czy też bardziej do Waszych muzycznych zainteresowań?
- MM: Myślę, że do obu kwestii. Dodałbym do tego nasze charaktery. Dużo jest między nami kontrastów, ale fajnie, że pomimo tego udało się to jakoś zlepić. Ten album jest tym, co nas łączy.
- ML: Trochę ying & yang (śmiech).
- Gdybyście nagrali tę płytę w ciągu kilkunastu dni czy kilku tygodni to brzmiałaby ona inaczej?
- ML: Nie, myślę, że nie. Dlatego, że potem byśmy zabrali „ślady” do studia i tak byśmy dogrywali różne rzeczy. Wiesz, ja nie wiem czy jesteśmy stworzeni do nagrywania płyt na tak zwaną „setkę”.
- MM: Uważam, że jest super jeśli nagrywa się na setkę jądro płyty, a potem obudowuje aranżacjami…
- ML: Tak, ale jeśli miałoby to być nagrywanie całej płyty, to ja tego nie czuję…
- MM: Jadąc do Warszawy mieliśmy rozmowę w pociągu, że fajnie byłoby zagrać bez „kompa”. Chodzi mi oczywiście o koncert.
- ML: Mamy bardzo mało rzeczy, które lecą z komputera, ale są takie. Musi być „klik” dla bębniarza, czy jakieś warstwy uzupełniające. U nas trzon muzyki w wersji live leci na żywo, ale gdybyśmy mieli się odrzeć z tych wszystkich smaczków komputerowych, to dużo byśmy stracili w warstwie brzmieniowej.
- MM: Ale myślę, że jest sztuką zagrać prostymi instrumentami i aby wszystko od razu zaskoczyło.
- ML: To jest inne podejście do grania i nagrywania. Gdybyśmy wymyślili, że mamy taką koncepcję nagrania albumu, to byśmy pewnie spędzili więcej czasu na pre-produkcji w sali prób grając z ludźmi niż w samym studiu dopieszczając brzmienie. W naszym przypadku trzon kompozycji powstaje bardzo szybko. Bardzo szybko działamy nad melodią i harmonią, ale potem długo pracujemy nad szczegółami.
- Na koncie macie produkcje dla wielu polskich artystów takich jak np. Michał Szpak, Rosalie. Nie kusiło Was, by na ten album zaprosić kogoś z tego grona gwiazd?
- MM: Tak, myśleliśmy o tym, by zrobić jakąś kolaborację. Był plan by kompozycja „To Koniec” była protest-songiem z udziałem zaproszonych gości, ale zgranie wszystkich w jednym terminie jest trudną sprawą. Podobnie jak w ogóle zrobienie takiej rzeczy z pozycji debiutanta.
- ML: Wyszliśmy z takiego założenia, że jest to płyta debiutancka i po co mamy się kimś podpierać? Nie twierdze, że to jest złe, ale to jest nasza płyta. Jeśli na drugiej płycie ktoś będzie chciał z nami zrobić jakiś song, bo poznamy kogoś bądź przetniemy się z kimś do tego stopnia, że będziemy chcieli wspólnie nagrać jakiś numer to zrobimy to. A doklejać kogoś na siłę? Nie, to nam nie pasuje.
- MM: Jeśli już myśleliśmy o współpracy to w ramach tego, co mógłby powiedzieć dany utwór. I tu wrócę do kompozycji „To Koniec”. To taka piosenka, w której chciałem coś opowiedzieć, wyrzucić niezgodę na pewne sprawy. I wiem, że są na polskiej scenie tacy ludzie, którym takie problemy też się nie podobają o chcieliby to wykrzyczeć. To mogłoby nas połączyć w tym utworze i nie byłaby to z naszej strony współpraca tylko po to, by zwiększyć grono słuchaczy, ale miałaby realny wpływ na ten utwór. Miał to być nasz hymn sprzeciwu. Wierzymy w to, że piosenki mogą zmieniać świat i wiemy, że nadal może się tak dziać. Nie udało się stworzyć nam takich kolaboracji, ale udała się płyta.
- Dziękuję za rozmowę.
Foto: Grzegorz Szklarek
Dziś ukazała się debiutancka płyta grupy Martin Lange zatytułowana "Kontrasty".
Dziś w serwisach cyfrowych ukazała się studyjna wersja czwartego singla duetu Martin Lange „Kameleon”, natomiast na YouTube - teledysk z live sesji. Utwór zapowiada debiutancki album zespołu, którego premiera przewidziana jest na 2022 rok.
Premierowy utwór Michała Lange i Marcina Makowca jest zatytułowany "Oddychaj".