MM: Przy okazji wydania "Zgliszczy" mówiłeś Janku, że to dla Was nowe otwarcie, które może przełożyć się na większą aktywność, a jednocześnie mówiłeś, że Czerni nigdzie się nie spieszy. Tymczasem mam wrażenie, że epka "Czerń" powstała w czasie - jak na Was – olimpijskim.
JF: Bardzo możliwe, że tak mówiłem, ale chyba nie do końca przewidziałem okoliczności, jakie przed nami się pojawią. Pandemia skasowała koncerty, którymi materiał moglibyśmy promować. Mam wrażenie, że jednak gdyby nie powyższe, zrobić moglibyśmy więcej. Mogliśmy się albo rozpaść albo zrobić nowy materiał. Finalnie wygrała opcja numer dwa, co mnie bardzo cieszy, bo faktycznie - jak na nas - poszło to bardzo sprawnie.
MM: Zmiana składu zespołu też wyszła zdaje się dość naturalnie?
JF: Zmiany składu nigdy nie są naturalne. To chyba zawsze coś, co może pójść dobrze albo źle. Nam finalnie poszło najlepiej, jak się da, bo mamy Piotra i skład wydaje mi się teraz kompletny jak nigdy.
MM: Co też przełożyło się na zawartość "Czerni". Piotrze, rozumiem, że jeszcze silniejszy pierwiastek metalowy, to także i Twoja zasługa?
PS: Myślę, że najsłuszniejsza wersja, jaką można tu przyjąć, to, że jest to nasza kolektywna zasługa. Znaliśmy się wcześniej z Bernardem (basistą Czerni) i wiedzieliśmy mniej więcej, czego możemy od siebie nawzajem oczekiwać w kwestii kierunku, w którym moglibyśmy pójść, tworząc nową muzykę. Od siebie niejako podrzuciłem swoje inspiracje i okazało się, że nie jesteśmy w tej materii rozbieżni z resztą zespołu - co mnie bardzo ucieszyło i cieszy do dziś. Między innymi dzięki temu nad tą płytą pracowało mi się z chłopakami wspaniale.
MM: Wiem, że definiujecie swoją twórczość po prostu jako metal, natomiast wydaje mi się, że tu się jego odłamów miesza całkiem sporo, co najlepiej słychać w kawałku "Półśrodek". W nim są zaszyte chyba 3 różne utwory.
PS: Rzeczywiście, z "Półśrodkiem" jest tak, że bardzo zależało mi osobiście, żeby nie był jednoznaczny stylistycznie. Najprostszym rozwiązaniem byłoby po prostu dokonać tu mocnego podkreślenia jednego konkretnego wątku. My jednak lubimy sobie rzucać wyzwania i kombinować. Wówczas cała zabawa w tworzenie muzyki staje się o wiele ciekawsza.
JF: Dla mnie to jakaś naturalna ewolucja drogi kiedyś tam temu obranej. Czyli konsekwencji w mieszaniu stylami w taki sposób, by dawało nam to radość z grania. Brzmi to może trochę naiwnie, ale przynajmniej dla mnie to chyba najważniejsze kryterium. A że fascynacje i zajawki muzyczne przychodzą do nas zewsząd - takie sito jedynie – słusznego gatunku byłoby dla nas okropnie męczące (śmiech). Nagrywając trzeci materiał na pewno bardziej metalowy, niż poprzednie, cały czas gramy "Czerń". To są te same emocje, dźwięki i pomysły. Teraz tylko po prostu może odrobinę gęstsze i brutalniejsze.
MM: Teksty tym razem wydają się jeszcze bardziej "pandemiczne", niż na "Zgliszczach". Wiem, że to pytanie bardziej do Łukasza, ale on przecież pisał je w imieniu Was wszystkich w zespole?
PS: Zgadza się. Wydaje mi się, że pandemia na nas wszystkich odcisnęła jakieś piętno. W szczególności izolacja, osamotnienie, ale także możliwość obserwacji wielu ludzkich zachowań w czasie nieprzewidzianego kryzysu, czy zagrożenia, lub komunikatów płynących z mediów tej, czy innej opcji politycznej. Patrząc na świat i ludzi dookoła, nie dziwię się, że i w Łukaszu wygenerowały się wnioski i przemyślenia, które nie napawają optymizmem. Należy też wspomnieć, że za tekst do jednego z numerów odpowiedzialny jest serdeczny kolega Łukasz Rubin, którego pożegnaliśmy w zeszłym roku. Chcieliśmy go w ten sposób upamiętnić - bardzo przeżyliśmy jego stratę razem z Benkiem. W gruncie rzeczy, gdyby nie Rubin, to nie poznalibyśmy się właśnie z Benym i najprawdopodobniej do mojej współpracy z Czernią nigdy by nie doszło.
MM: Na płycie jako bonus jest też dołączona nowa wersja tytułowego utworu z debiutanckiego albumu -„Nie ze skały a ze strachu”. I teraz proszę o oświecenie, bo ile pamiętam, to tamto wydawnictwo miało tytuły utworów w formie cyfr rzymskich.
JF: To był numer o lakonicznym tytule "V", ale w naszej nomenklaturze zawsze funkcjonował jako "skała". Na tej płycie finalnie jako "Nie ze skały" jest takim lekkim przypomnieniem, że może i gramy bardziej metal, ale jesteśmy skąd jesteśmy.
PS: Troszeczkę mu tam zrobiliśmy lekki lifting, nadaliśmy i nagraliśmy po nowemu i z Łukaszem na wokalu (co też trochę zmienia). W nowej wersji i po mixie Marcina jest serio zadane bobu.
MM: Ruszacie za moment z koncertami promującymi "Czerń". Jak mniemam, wnosząc po czasie jej trwania - będziecie ją grali w całości?
JF: Tak. Bardzo się cieszymy na te koncerty, bo będziemy mieli możliwość zrobienia czegoś, czego nie mogliśmy podczas premiery "Zgliszcz": pograć materiał od razu na żywo po premierze. To trochę jakby najfajniejsza rzecz, jaką może zespół zrobić, by się jeszcze bardziej nakręcić na robienie rzeczy.
MM: Czy na kolejny materiał będzie trzeba czekać dłużej, czy krócej?
JF: Prognozowanie w naszym przypadku, co się wydarzy, nie ma za bardzo sensu, bo będzie co będzie. Ale czy jesteśmy nakręceni? Chce nam się dalej? Myślę, że absolutnie tak. Parę ostatnich lat wystarczająco długo nic się nie działo, by teraz bawić się w marudzenie i rozkminianie, czy jest sens grać metal czy nie.
PS: Tak, jak powiedział Janek - ciężko na ten moment o konkretne deklaracje. Natomiast zakusy i apetyt na więcej zdecydowanie są, ponieważ zespół działa tak, jak powinien. Da się to zauważyć również po tempie powstawania nowej płyty oraz świetnej atmosferze pracy nad nią. Ale że jak to tak bez grania metalu, kto to widział?
MM: Dzięki za rozmowę.
Foto: Marcin Pawłowski
Brytyjska multiinstrumentalistka przeprowadzi nas przez swój świat mrocznego, katartycznego post-metalu 24 lutego w stołecznym Voodoo.
Nowy album stołecznej Czerni ujawnia wejście grupy na pełny deathmetalowy szlak.
Klasycy nurtu shoegaze wydali nową płytę, o której w naszej recenzji możecie przeczytać między innymi takie słowa: "Gdy poprzedni album poszedł tak dobrze, oczekiwania wobec kolejnego mogą być tylko wysokie. I "Everything Is Alive" im sprostał. To wybitna płyta".
Czerń już na dobre zadomowiła się na polskim poletku metalowym. Drugi pełnowymiarowy album warszawskiej grupy nosi tytuł „Klątwa” i nie tylko umacnia zespół kompozycyjnie, ale przede wszystkim daje śmiałe pole do kolejnych działań nie tylko muzycznych. O jej niuansach oraz m.in. odczuciach wobec współczesnej sceny death metalowej mi opowiedzieli mi wokalista Łukasz Zając i gitarzysta Piotr Sałata.
Datûra łączy w swej twórczości brzmienia post-metalu, progresji i dark-folku. Mantryczne melodie i opowieści z pogranicza snu i jawy wyśpiewywane głosem Michaliny Mai Rutkowskiej, przeplatają się z dzikimi rytmami i krzykami rozpaczy otulonymi kojącymi śpiewami i atmosferycznymi gitarami. Zespół właśnie wydał pierwszy album zatytułowany "Obsidian”, a o jego niuansach opowiedzieli mi wspomniana Michalina oraz gitarzysta Albert Stąpór.
Na pełnowymiarowy debiut Czerni przyszło nam długo zaczekać. „Zgliszcza” powinny jednak zadowolić fanów grupy. Materiał nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, ale z każdym kolejnym przesłuchaniem daje więcej emocji i doznań. O szczegółach wydawnictwa opowiedział mi gitarzysta Jan Fronczak.
Aktorka, wokalistka i autorka tekstów Agata Nizińska opublikowała debiutancki album "NiePOKORNA". Premiera wydawnictwa była okazją, aby porozmawiać w Artystką.
Warszawski zespół Vüjekväsyl wydał właśnie trzecią płytę o złożonym tytule „Vü = mc2”, różniąca się nieco od dwóch wcześniejszych krążków grupy. O samej formacji, powstałej po zakończeniu działalności legendarnej grupy Cytadela, zawartości muzycznej nowego krążka i jego realizacji, opowiedział mi gitarzysta grupy, Ireneusz Knyziak.
Po 40 latach od powstania KOMBI zespół powraca z nową płytą, zatytułowaną po prostu „Nowy Album”. Z tej okazji spotkałem się z założycielem grupy Sławomirem Łosowskim oraz jej wokalistą Zbigniewiem Filem, którzy opowiedzieli mi o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości tej legendarnej formacji.
"As The Moon Rests" to znakomity następca wydanej 2 lata temu debiutanckiej płyty londyńskiej wokalistki i songwriterki A. A. Williams. Album zrecenzował dla nas Jakub Oślak.
Po pełnowymiarowych „Zgliszczach” sprzed dwóch lat, formacja Czerń wróciła z nowym materiałem – ep-ką zatytułowaną po prosty „Czerń”.
Pochodzący z Leszna duet The Bullseyes to jedno z najciekawszych odkryć na polskiej scenie rockowej w minionym roku. O ich debiutanckiej płycie możemy przeczytać w recenzji Marcina Knapika.
Po 13 latach czekania dziś ukazała się nowa płyta grupy Tool. Według naszego recenzenta Jakuba Oślaka "to płyta roku, zanim jeszcze na dobre się ukazała".
Długo fani Kasi Kowalskiej musieli czekać na nowy album. Od „Antepenultimate” minęło blisko 10 lat. W połowie 2016 roku radosna nowina. Nowy singiel – „Aya”. Bardzo dobry zresztą. Nadzieja na to, że może niedługo nowa płyta. To „niedługo” trwało dwa lata.
"Songs for the Broken Ones" to trzeci już album długogrający brytyjskiej grupy The Eden House na czele której stoi Tony Pettit z Fields of the Nephilim.
"Okładka tej płyty mówi wszystko. Włosi z Nosound przy okazji swojego szóstego albumu zabierają nas na poszukiwanie chwil szczęścia" - tak zaczyna recenzję nowej płyty Włochów z Nosound nasz recenzent Jakub Oślak.
Grupa Hey wróciła do tworzenia piosenek, które - zgodnie z tytułem nowej płyty - błyszczą.
Grupa Venflon opublikowała klip do utworu "Luizjana".
Trentemøller prezentuje nowe video do piosenki „Try A Little” z udziałem Jennlee z Warpaint.
"Dla Rodziców" to czwarty już singel Hey J z jej pierwszej płyty zatytułowanej "Puzzle".
Grupa Non Violent Communication to projekt trzech muzyków warszawskiej grupy So Slow oraz Rafała Wawszkiewicza z Merkabah. 15 marca nakładem Audio Cave ukaże się debiutancka płyta zatytułowana "Obserwacje".