Michał "Spodziu" Spodymek (Pampeluna)

Michał "Spodziu" SpodymekGrzegorz Szklarek
Rozmowa z Michałem "Spodziem" Spodymkiem, gitarzystą grupy Pampeluna, która w czerwcu wydała drugi album zatytułowany "777".

- Skąd te trzy siódemki w tytule Waszej nowej płyty „777”?

-  Powstaliśmy 7 lipca 2007 roku w Krakowie i chcieliśmy do tego nawiązać, bo to jednak nietypowa data. I nieprędko się powtórzy (śmiech).

- Jest to Wasz drugi album, a często mówi się, że właśnie ta płyta, a nie debiut, jest najważniejsza dla danego wykonawcy. Jak Ty ją oceniasz kilka tygodni po wydaniu?

- Szczerze powiem, że mam obu płyt po dziurki w nosie (śmiech). Materiał z „777” grałem już chyba z 500 razy na próbach i kilku koncertach i ciężko mi to ocenić. Natomiast pamiętam, że gdy po raz pierwszy słuchałem tego materiału w studiu nagraniowym to bardzo mi się podobał. Z tego względu, że jest on dość zróżnicowany. A nie jest to sprawa łatwa w tym rodzaju muzyki. Pomimo tego zróżnicowania album tworzy spójną całość brzmieniowo – to pewnie zasługa Piotra Owczarzaka, który nam to miksował. Pamiętam też, że osoby ze studia nagrań, które pracowały z nami przy tej płycie także były bardzo pozytywnie nastawione do tego materiału. Podobnie było z kilkoma osobami z „branży”, którym ten album przedstawiliśmy. Każdy z nich ocenił, że jest to świeżość na naszym rynku, jeśli chodzi o ciężkie granie.

- Novum jest na pewno kompozycja „Legenda o Lustrze” utrzymana w stylistyce góralskiej i z gościnnym udziałem Jelonka.

- Wszyscy mieszkamy na Pomorzu Środkowym, ale kochamy góry. Zawsze staraliśmy się grać jak najczęściej w Małopolsce. Lubimy ludzi z gór, lubimy tamtejszą kulturę i zawsze mieliśmy ochotę, aby wpleść w jakiś utwór elementy góralskie. Tak się złożyło, że mieliśmy kontakt do Michała Jelonka, bardzo miłego człowieka i świetnego muzyka, więc postanowiliśmy zaprosić go do współpracy przy tej kompozycji. Zgodził się przyjechać do studia nagraniowego, zgodził się zagrać partię skrzypiec. Na „kolanie” wymyśliłem melodię, o zagranie której go poprosiłem. Zrobił to od razu i tak powstała ta piosenka. Początkowo miała być ona schowana na „777” jako tzw. bonus track, ale wytwórni Metal Mind tak się spodobała, że wykorzystali ją do promocji albumu. Dla niektórych może to być dość mylne, gdyż mogą sobie pomyśleć, że nasza płyta jest folkowa. Nic z tych rzeczy. Był to po prostu taki żarcik, którego się nie wstydzimy. Ale na pewno nie jest to utwór reprezentatywny dla tej płyty.

- W utworze „Prick Is Your Name” wystąpił także Titus z grup Acid Drinkers oraz Anti Tank Nun…

- Zaproszenie go było kwestią dosłownie dwóch maili. Przesłaliśmy mu wstępną wersję utworu, by dowiedzieć się, czy jest on w ogóle zainteresowany. Był zainteresowany, więc przyjechał do nas, do Izabelin Studio. Przez cały dzień nagrywaliśmy instrumenty do tego utworu, on przyjechał wieczorem i miał już zarejestrowany podkład instrumentalny. Pokazaliśmy mu tekst, pokazaliśmy linię melodyczną. Titus to zawodowiec absolutny. Zrobił dwa podejścia, nagrał dwie ścieżki wokalne. I tak to wyglądało.

- Na „777” teksty są w trzech językach: hiszpańskim, angielskim i polskim. Nie lepiej było skupić się na jednym?

- Na naszej pierwszej płycie 95% tekstów było po hiszpańsku. Wiele osób nam wówczas zarzucało, że śpiewamy o niczym. Nie ukrywamy, że traktujemy wokale jako czwarty instrument. Jednak w przypadku „777” chcieliśmy już coś przekazać w naszych tekstach pierwszoplanowo, więc zrobiliśmy to w języku polskim. Poza tym niektóre wyrażenia, takie jak na przykład „kurwa mać” lepiej brzmią w tekście po polsku niż „motherfucker” po angielsku. A język angielski jest w tekstach dlatego, że jest w naszym odczuciu bardzo melodyjnym językiem. Śpiewając po hiszpańsku ciężko o taką melodyjność słów.

- Macie na swym koncie występ w czerwcu przed Papa Roach w Poznaniu. Jak wspominasz ten koncert?

- Tydzień przed koncertem dostaliśmy propozycję występu przed Papa Roach w Poznaniu, gdyż zespół, który miał przed nimi wystąpić się „wysypał”. Wytwórnia wysłała naszą płytę do ich menadżera i on zgodził się na nasz udział w tej imprezie. Ale ten support, którego miejsce mieliśmy zająć jednak zdecydował się grać, by ostatecznie zrezygnować w dniu imprezy. Dostaliśmy telefon, że mamy jednak przyjechać do Poznania. W ciągu 40 minut wsiedliśmy w busa i dotarliśmy tam. Mieliśmy bardzo mało czasu na próbę, ale już po jej zagraniu mieliśmy godzinę na ochłonięcie. Koncert był bardzo udany, ale było potwornie gorąco od świateł. Klub Eskulap był tak rozgrzany, że wszyscy gitarzyści, także z Papa Roach, koncentrowali się po 2-3 piosenkach by nie wyślizgnęły im się „kostki” z palców. Mieliśmy ogromną tremę, gdyż był to nasz pierwszy bądź drugi koncert po półrocznej przerwie i mieliśmy wcześniej tylko trzy próby. Nie byliśmy więc pewni formy. Po koncercie mieliśmy możliwość pogadania z chłopakami z Papa Roach, ale gdy zobaczyliśmy tych kilkuset fanów czekających na nich to odpuściliśmy sobie, tym bardziej że sami mieliśmy sporo osób, które chciały z nami porozmawiać.

- Wcześniej wspomniałeś, że masz już dosyć obu waszych płyt. Myślicie już o nowym albumie?

 - Mamy już pewne pomysły, ale będziemy musieli je zweryfikować na próbach. Wiesz, mam pewne riffy, ale po przedstawieniu ich reszcie zespołu i zagraniu ich na próbie z całym zespołem może się okazać, że są one albo genialne albo do bani. Także na razie nic konkretnego na ten temat nie mogę powiedzieć. Poza tym jestem jeszcze troszkę zmęczony walką z utworami z „777”. Są 4 osoby w zespole i każdy może coś przynieść do zagrania, jak się komuś wena otworzy to rozpoczniemy walkę.

Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie