- Nowy album Blackfield został wydany wyjątkowo szybko, bo zaledwie dwa lata po poprzedniej płycie „Welcome To My DNA”…
- Zgadza się. Tamten album był punktem zwrotnym w karierze Blackfield. Na „Welcome To My DNA” stałem się liderem tego projektu. Płyta odniosła duży sukces komercyjny i wraz ze Stevenem postanowiliśmy nie czekać kilka lat z wydaniem kolejnego albumu, jak to było pomiędzy pierwszą, drugą i trzecią płytą. Dlatego też niemal od razu po wydaniu „Welcome To My DNA” zacząłem pracować nad nowymi kompozycjami.
- No właśnie: jak wyglądał podział pracy przy nagrywaniu „Blackfield IV”? W ubiegłym roku Steven Wilson oznajmił w jednym z wywiadów, że usunie się nieco na bok przy nagrywaniu tej płyty.
- Tak, rzeczywiście, podobnie jak na poprzednim albumie, jego współudział w nagrywaniu muzyki był mniejszy niż na pierwszych dwóch płytach Blackfield. Steven nagrał na „Blackfield IV” wszystkie partie gitar oraz zaśpiewał w kilku numerach. Dodatkowo zajął się miksowaniem materiału. Ja jestem kompozytorem wszystkich piosenek. Ale nadal będziemy ze sobą współpracować. W lutym przyszłego roku wyruszymy razem na europejskie tournee promujące „Blackfield IV”.
- Na nowej płycie jest trzech niezwykłych gości. Zacznijmy od pierwszego z nich: Bretta Andersona ze Suede. Jak doszło do Waszej współpracy?
- Jestem fanem Suede. Wysłałem mu demo utworu „Firefly” i zapytałem, czy zgodziłby się zaśpiewać gościnnie w tej piosence. Po dwóch dniach odpisał mi, że kompozycja bardzo mu się podoba i chciałby w niej wystąpić. Spotkaliśmy się w studiu nagraniowym w Londynie i pracowaliśmy bardzo ciężko nad opracowaniem tekstu i nad właściwym sposobem zaśpiewania tej piosenki. Uważam, że nie byłaby to dobra piosenka Suede, ale idealnie pasuje do Blackfield. Jest bardzo mroczna i dramatyczna.
- Muszę przyznać, że dla mnie jest to jeden z ulubionych utworów na tej płycie i w dyskografii Blackfield.
- Naprawdę? Bardzo się cieszę, gdyż jestem dumny, że udało mi się współpracować z Brettem.
- Kolejny gość to Jonathan Donahue z Mercury Rev…
- Uważam Mercury Rev za jeden z najlepszych zespołów, jaki kiedykolwiek słyszałem. Jonathan śpiewa w bardzo dramatyczny, a jednocześnie marzycielski sposób. Pomyślałem sobie, że jego głos pasowałby idealnie do kompozycji „The Only Fool Is Me”, w której słychać wiolonczelę i harfę. Jonathan zaśpiewał tak, że ta piosenka nabrała wprost magicznego posmaku.
- Ostatnim i chyba najmniej zaskakującym gościem jest Vincent Cavanagh z Anathemy, który zaśpiewał w kompozycji „X-Ray”…
- Vincent jest fanem Blackfield i jakiś czas temu poprosił mnie, abym do niego zadzwonił, jeśli tylko będę tworzył coś nowego. Tak też zrobiłem. Spotkaliśmy się w studiu w Paryżu i Vincent zaśpiewał w „X-ray” wprost perfekcyjnie.
- Czy tak doświadczony wokalista, jakim jest chociażby Brett Anderson miał swoje pomysły bądź uwagi, jak ma brzmieć utwór, w którym jest zaśpiewał?
- Tak, miał pewne uwagi, ale z całym szacunkiem dla jego klasy i doświadczenia, chciałem, aby ten utwór zabrzmiał tak, jak ja to sobie wyobrażałem (śmiech). Ten utwór miał brzmieć jak Blackfield, a w tej kwestii nie można niczego zbytnio zmieniać.
- Czy zgodzisz się, że to chyba najbardziej zróżnicowana płyta Blackfield, zarówno jeśli chodzi o stylistykę, jak i klimat?
- Tak, masz rację. Na „Blackfield IV” jest wiele barw. Jest indie rock, jest rock progresywny, jest pop z elementami muzyki symfonicznej, a na końcu, w kompozycji „After The Rain”, jest odrobina dubstepu. Uważam, że na tej płycie została zachowana równowaga między tymi elementami. To najbogatszy brzmieniowo album Blackfield.
- Skąd czerpałeś inspiracje do tekstów na „Blackfield IV”?
- Teksty dotyczą przede wszystkim chaosu i wynikającego z tego niespokojnego trybu życia. Stajemy się robotami. Zwróć uwagę na te wszystkie wynalazki jak chociażby iPhone’y. Między innymi z powodu takich urządzeń przestaliśmy ze sobą rozmawiać, przestaliśmy się cieszyć życiem, przestaliśmy się relaksować. Całe nasze życie to przesyłanie danych, zdjęć, filmów. Jesteśmy skomputeryzowani i pozbawieni emocji. Stąd zdjęcie ogromnej anteny satelitarnej na okładce albumu. To wszystko jest przygnębiające. I tego właśnie dotyczą teksty na nowej płycie.
- Twoje albumy solowe nagrywane pod szyldem Aviv Geffen nie są znane w Polsce. Jak byś je porównał z Blackfield?
- Muzyka Blackfield jest najlepszym sposobem, aby poznać moją twórczość poza Izraelem. Moim zamierzeniem od samego początku istnienia Blackfield było właśnie takie wykorzystanie tego zespołu. To najważniejszy powód istnienia tego zespołu.
- Zastanawiam się, czemu nie wykorzystujesz w twórczości Blackfield elementów muzyki żydowskiej?
- Przyznam, że nie wiem do końca, dlaczego. Może dlatego, że według mnie muzyka Blackfield należy do całego świata, a nie tylko do Izraela czy Jerozolimy? Może dlatego, że w Izraelu jest i tak dużo zespołów rockowych wykorzystujących folklor żydowski? Naprawdę nie wiem, czemu na płytach Blackfield nie ma elementów tradycyjnej muzyki żydowskiej. I myślę, że nigdy nie będzie.
- Która piosenka na „Blackfield IV” jest Ci najbliższa?
- Hm, trudne pytanie. Myślę, że „X-Ray”. Kocham tekst tego utworu. Opisuje on idealnie moją duszę.
- Myślisz już o nowej płycie Blackfield?
- Tak, gdzieś tam w mych myślach rysują się już pierwsze zarysy. Na razie chcę się skupić na promocji „Blackfield IV”. Jak już wspomniałem, w lutym przyszłego roku wyruszę ze Stevenem na tournee promujące ten album. Wystąpi wtedy najprawdopodobniej także w Polsce. Zaraz po zakończeniu tej trasy zabiorę się za komponowanie nowych utworów Blackfield. Nie wiem na chwilę obecną, jaka będzie rola Stevena w powstawaniu tych piosenek. Zdradzę Ci, że marzę o tym, aby jeden z tych utworów nagrać z Björk. Na pewno będą na tej płycie kolejni goście, gdyż Blackfield stale się rozwija i chcę, aby swój udział w tym mieli kolejni fantastyczni muzycy.
"The Harmony Codex" to już siódmy solowy album Stevena Wilsona. Płyta powstała z udziałem całej plejady znakomitych gości.
Steven Wilson to jeden z najambitniejszych muzyków na współczesnej scenie szeroko pojętej muzyki rockowej. Od ponad 35 lat jest aktywnym twórcą i producentem. Od niemal dekady z powodzeniem prowadzi swoją karierę solową. Obecnie jest na trasie promującej piąty album „To The Bone”, który ukazał się w drugiej połowie ubiegłego roku. W lutym wystąpił na dwóch koncertach w Zabrzu i Poznaniu. Przed pierwszym z nich udało mi się z nim spotkać. W długiej rozmowie opowiedział m.in. o koncepcie płyty, podejściu do współczesnej dystrybucji muzyki, swoich ambicjach artystycznych oraz o tym, dlaczego gra koncerty boso.
Aviv Geffen i Steven Wilson, czyli siła sprawcza projektu Blackfield, ponownie spotkali się w studiu, aby po tradycyjnym odstępie trzech lat wydać nową, wspólną płytę.
Złodzieje ananasów powracają z kolejnym krążkiem, tym samym potwierdzając obiegową opinię o sobie jako jednym z najbardziej konsekwentnych i pracowitych zespołów we współczesnym rocku.
Pierwsza płyta Blackfield, na której Steven Wilson wystąpił jako gość.
Album "Vienna" Ultravox obchodzi w tym roku 40 urodziny. Z tej okazji ukaże się jubileuszowa reedycja tego wydawnictwa, na której znajdzie się aż 66 kompozycji.
Projekt Blackfield kierowany przez izraelskiego wokalistę, gitarzystę i kompozytora Aviva Geffena wyda nowy album w nowej wytwórni płytowej.
Były lider grupy Porcupine Tree wystąpi 30 września przyszłego roku w warszawskim Torwarze.
Amerykańska grupa Aesthetic Perfection (futurepop, aggrotech, electro-industrial) na pierwszym klubowym koncercie w Polsce.
Były lider Porcupine Tree zagra w lutym w Łodzi i Krakowie.
Były lider Porcupine Tree wróci do Polski na jeden koncert, który odbędzie się 12 lipca we wrocławskiej Hali Stulecia.