Arkadiusz "Opath" Gruszka (Leash Eye)

Arkadiusz "Opath" GruszkaGrzegorz Szklarek
"Hard Truckin' Rock" to tytuł trzeciej płyty warszawskiej grupy Leash Eye. Z okazji premiery porozmawialiśmy z jej gitarzystą "Opathem".

- Wasz nowy album to kopalnia świetnych, rockowych melodii. Jaki jest Twój przepis na dobrą,  rockową piosenkę?

- Hm, trudne pytanie. Myślę, że nie postępujemy według jakiegoś przepisu, lecz po prostu gramy to, co siedzi nam w duszach. Oczywiście pracujemy nad tymi melodiami, ale nasza muzyka powstaje w sposób dość naturalny.

- A jak powstawała tym razem?

- Na "Hard Truckin' Rock" wyglądało to nieco inaczej niż na naszych dwóch poprzednich albumach. Tym razem o wiele większy wkład w tworzenie materiału miał nasz klawiszowiec Voltan. Podczas pracy nad poprzednim albumem pojawił się na tyle późno w składzie Leash Eye, że zostało mu tylko zagrać w studio nagraniowym skomponowane przez niego partie klawiszy. Tym razem jest kilka utworów i tekstów jego autorstwa. Stworzył także pewną ilość linii wokalnych.

I jeszcze jedno novum: otóż po raz pierwszy w historii Leash Eye skomponowaliśmy płytę w pół roku. Specjalnie powiesiliśmy przysłowiowy „bat” nad naszymi głowami w postaci określonych terminów rezerwacji studia nagraniowego. W tym terminie musieliśmy się zmieścić. Mieliśmy na zrobienie materiału do płyty pół roku i tak się stało.

- Czy gdybyście nagrywali ten album dłużej niż pół roku i bez tego „bata” nad głową, album brzmiałby inaczej?

- Być może brzmiałby lżej lub ciężej, po prostu troche inaczej. Chodzi o to, że mogłyby ewoluować, ale nie potrafię powiedzieć, w którą stronę. Natomiast nie byłyby to zmiany znaczące, a bardziej kosmetyczne. Zawsze jest tak, że gdy już nagrasz płytę, a potem jej słuchasz, to się zastanawiasz: tutaj można było coś zmienić, a tutaj wstawić inny dźwięk. Nie oznacza to jednak, że dzięki takiej zmianie byłoby lepiej. Po prostu byłoby inaczej. Słyszę to nawet w starych nagraniach Metalliki (śmiech).

- Zarówno na nowej płycie, jak i na poprzedniej teksty są po angielsku. Na pierwszym albumie większość była po polsku. Dlaczego zdecydowaliście się na język Szekspira?

- Przy pierwszej płycie mieliśmy jeszcze założenie, że wszystko chcemy robić po polsku. Później, bodajże nasz wokalista Sebastian uznał, że jednak bardziej pasuje mu śpiewanie po angielsku. Poza tym po pierwszym albumie zaczęliśmy ewoluować w stronę amerykańskiego brzmienia i klasyki hard rocka, więc nawet się dobrze złożyło, że śpiewamy po angielsku. Ten język jest po prostu stworzony do takiej muzyki.

- Od 2009 roku nagrywacie w niezmienionym składzie. Czy te 4 lata wspólnego grania na tyle scementowało zespół, że można uznać ten skład za idealny?

- Zawsze może być lepiej, ale nie czujemy potrzeby zmiany. Tak jak jest, jest dobrze. Ale też nigdy nie powiem, że jest to ideał (śmiech).

- Jakie czynniki mogłyby zadecydować o tym, że moglibyście zrobić tzw. „karierę” za Oceanem?

- Wielokrotnie o tym myślałem. Widzę, że coraz więcej zespołów w Polsce patrzy w stronę USA. Jest taki trend, aby brzmieć po amerykańsku. Rynek amerykański jest na tyle trudnym rynkiem, że wbrew pozorom nie jest to takie proste. Gdyby to było łatwe, to już mielibyśmy w stanach kilka polskich zespołów i nie zaliczam do tej grupy Behemotha czy Decapitated. My staramy się, aby nasze utwory były osadzone w realiach amerykańskich, także w warstwie tekstowej. Nie wiem, może udałoby się nam wniknąć w środowisko tamtejszych kierowców ciężarówek? (śmiech). Choć z drugiej strony, oni pewnie słuchają więcej country niż amerykańskiego rocka. Także, nie wiem….

- Dlaczego minęło aż 13 lat między powstaniem zespołu, a nagraniem przez Was debiutanckiej płyty?

- Powód był banalny: częste zmiany składu na początku, brak przekonania, co do przyszłości grupy. Na początku spotykaliśmy się bardziej po to, by sobie pograć na próbach niż grać koncerty. Poza tym to były czasy, gdy internet nie był tak powszechny i nie było tak łatwo o kontakty. Teraz z sieci możemy dowiedzieć się:  kto jest wydawcą, gdzie mieści się jego siedziba, kto podejmuje decyzje. Tak właśnie było w przypadku naszej drugiej płyty, gdy związaliśmy się z Metal Mindem. Wysłaliśmy im kilka numerów, spodobało się im i tak współpracujemy już trzy lata. Natomiast w przypadku pierwszej płyty chyba aż dwa lata szukaliśmy wydawcy i dystrybutora , którym została niezależna wytwórnia Metal Mundus. I tak minęło tych kilkanaście lat.

- Dziękuję za wywiad.

Powiązane materiały

Leash Eye jest pół żartem pół serio

"Some Like It Hot" to nowy singel rodzimych weteranów hard i stoner rocka.

28.01.2025
Leash Eye - Destination 125

Elektryzująca ekipa dźwiękowych naukowców z Nowego Jorku powraca w powiększonym składzie, przynosząc nam swój najlepszy krążek z dotychczas wydanych.

12.03.2025
Leash Eye

Grupa Leash Eye nie tylko zbliża się do 30-lecia swojej działalności, ale przede wszystkim jest cały czas aktywna koncertowo i wydawniczo. Najnowsza płyta zespołu nosi tytuł „Destination: 125” i osadzona jest w anturażu filmowym. Jakim? O tym opowiedzieli mi gitarzysta Opath i klawiszowiec Voltan, którzy przybliżyli także kilka historii z bogatej drogi, jaką przebył zespół.

29.03.2025
Leash Eye - Busy Nights Hazy Days

W tym roku grupa Leash Eye obchodzi 25-lecie swojej działalności. Piąty album zespołu z premierowym materiałem pokazuje jednak, że grupa nadal ma w sobie sporo twórczego potencjału.

2.09.2022
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie