- Album „Heart & Soul Presents Songs Of Joy Division” ukazał się dopiero 3 lata po debiucie Heart & Soul na festiwalu w Węgorzewie. Dlaczego musieliśmy czekać tak długo?
- D: Wersje z koncertu w Węgorzewie były wiernym odwzorowaniem kompozycji Joy Division i różniły się diametralnie od tego, co znalazło się na teraz na płycie. Przez pierwsze 1,5 roku po tych trzech koncertach, które zagraliśmy w 2010 roku, nie mieliśmy ani chęci ani pomysłu, aby dalej coś z tym zrobić. Dopiero po tym czasie zdaliśmy sobie sprawę, że może jednak warto ten temat dalej pociągnąć. I tak w grudniu 2011 roku ukazała się ep-ka z czterema premierowymi kompozycjami Heart & Soul. Natomiast mieliśmy w archiwum sporo podkładów, które wykorzystywaliśmy na wspomnianych koncertach, podczas których graliśmy utwory Joy Division i było nam po prostu szkoda je tak zostawić. I tak zaczęliśmy prace nad tym albumem. Cały materiał nagraliśmy w tym roku.
- B: Partie wokalne Rykardy Parasol nagraliśmy w 2011 roku przy okazji pracy nad wspomnianą już ep-ką.
- Jaki były kryteria doboru wokalistów, którzy zaśpiewali na tym albumie?
- B: Hanię Malarowską z Hanimal poznaliśmy na koncercie Lora Lie. Okazała się być bardzo fajną wokalistką i podczas rozmowy zorientowaliśmy się, że znamy jej Mamę (śmiech). Było to w 2011 roku. Odezwaliśmy się do niej ponownie kilka miesięcy później, gdy już się nie spodziewała, że skontaktujemy się z nią ponownie. Mieliśmy dla niej propozycję zaśpiewania w coverze „Eternal”. Hania poradziła sobie z tym zadaniem ekspresowo.
Belę Komoszyńską poznałem nagrywając jej wokale na pierwszą płytę Sorry Boys. Bardzo ją cenimy jako wokalistkę, więc postanowiliśmy ją zaprosić do współpracy. Dostała od nas trzy piosenki do wyboru. Początkowo miała zaśpiewać „Decades”, ale skoro ten numer zaśpiewała Rykarda, to Bela wykonała „Dead Souls”. Łukasz Lach zaśpiewał między innymi w „A Means To An End” i był to pierwszy utwór zarejestrowany przez Heart & Soul jeszcze w 2010 roku. Cover ten promował tę edycję węgorzewskiego Seven Festiwal, na której wóczas wystąpiliśmy. Więc ten utwór mieliśmy już gotowy od 3 lat.
- D: Z kolei Olleck Bobrov śpiewał wówczas w naszym projekcie 2Cresky, więc jakby z automatu wziął udział w nagraniach Heart & Soul. Ma on bardzo ciekawe brzmienie głosu i niewątpliwie ubarwił ten album.
- B: Tutaj należy dodać, że w porównaniu z występem w Węgorzewie okroiliśmy skład Heart & Soul. Wtedy byli w składzie nasi koledzy z Cool Kids Of Death, była Rebeka. Niestety, ale stwierdziliśmy, że nie damy rady pracować z taką ilością muzyków. Nie mogliśmy mieć w zespole trzech basistów czy dwóch perkusistów. Poza tym pragnęliśmy, aby skład, który nagra album był spójny.
- D: Trzon zespołu stanowimy my dwaj czyli ja i Bodek plus Piotr Pawłowski znany z Made In Poland i The Shipyard, który nagrał wszystkie partie gitary basowej. Poza wspomnianymi już wokalistami i wokalistkami, należy wspomnieć o instrumentalistach, którzy także brali udział w powstawaniu tego albumu czyli: pianistach Pawle Lucewiczu i Michale Lamży, gitarzyście Tomku Dąbrowskim z Sorry Boys, który gra w „Dead Souls”, a także Goranie Miegoniu z The Shipyard i Kiev Office, który gra na gitarze w „Transmission” i "Heart & Soul". Nie można także pominąć perkusisty Łukasza Klausa (CKOD, Clicks, NOT), który miał ogromny wpływ na nowofalowe brzmienie tego albumu.
- Czy Ci zaproszeni wokaliści i wokalistki mieli wpływ na brzmienie utworów?
- D: Tak, jak najbardziej. Jeśli chodzi o stronę muzyczną to była to sprawa moja i Bodka, natomiast każde z nich miało wolną rękę, jeśli chodzi o stronę wokalną. My im absolutnie niczego nie narzucaliśmy. Mało tego, byliśmy zaskoczeni ich inwencją twórczą.
- B: Bela Komoszyńska rozpracowała „Dead Souls” tak, że szczęki nam opadły do samej ziemi. Dorobiła chórki, zaśpiewała w innym interwale. Ewidentnie słychać, że to jest ona. Dała coś od siebie. Podobnie Hania Malarowska. Łukasz Lach zaśpiewał „Heart &Soul” jak Jim Morrison. Nagrał dwie wersje wokali do tego utworu. Musieliśmy dokonać wyboru między lepszą a fajniejszą (śmiech). Z kolei Rykarda Parasol zaśpiewała po amerykańsku, bardzo brudno, w stylu PJ Harvey.
- Dlaczego na „Heart & Soul Presents Songs Of Joy Division” znalazło się zaledwie siedem utworów?
- B: Na koncercie w Węgorzewie zagraliśmy jeszcze covery „Isolation”, „Wilderness” i „Atmosphere”. Pierwszy z nich został nagrany przez Agressivę 69, w której wówczas graliśmy, drugi został zarejestrowany przez Kubę Wandachowicza z CKOD na składankę „Warszawa”, a „Atmosphere” było nagrane przez łódzki NOT. Zrezygnowaliśmy z tych trzech utworów z pełną premedytacją, gdyż absurdem byłoby ich powielanie. Nie chcieliśmy też nagrać kolejnej wersji „Love Will Tear Us Apart”. Krótko mówiąc na tym wydawnictwie znalazły się kompozycje, które po prostu nam pasowały. Nasze wersje są bardziej przestrzenne od oryginałów. My jesteśmy wychowani na muzyce z wytwórni 4AD czy też takich zespołach jak The Cure. I właśnie w stronę tych klimatów poszły nasze wersje. Dla jednych będzie to wada tego albumu a dla innych zaleta. Odwzorowywanie Joy Division w stylu Joy Division byłoby bez sensu.
- D: Uważam, że nie można nagrywać coverów w wersji 1:1. Jaki to ma sens? Właśnie wtedy krytycy i entuzjaści oryginałów mogą mieć bardzo mieszane uczucia, gdyż nie da się po prostu nagrać utworów takiego zespołu jak Joy Division w wersjach takich samych jak w oryginale.
- Nie obawialiście się reakcji fanów Joy Division na ten album?
- D: Szczerze mówiąc, to w ogóle nie braliśmy tego pod uwagę.
- B: Ale kilku „hejterów” już się ujawniło. Wczoraj na Youtube jeden z nich napisał, że „przekombinowaliśmy”, że jest „patetycznie” i że w naszych coverach nie ma „post-punkowego brudu”. Nawet nie chciało mi się wchodzić w polemikę. Jeśli chce „post-punkowego brudu”, to niech sobie włączy Joy Division. My te utwory nagraliśmy po swojemu. I na chwilę obecną znakomita większość opinii jest pozytywna.
-D: Mnie się w głowie nie mieści, dlaczego takie inicjatywy są krytykowane. To naprawdę jest polska specjalność. Przecież dzięki tej płycie możemy zainteresować twórczością Joy Division ludzi, którzy do tej pory nie zetknęli się z ich muzyką. Z tego wynika, że wszyscy zagorzali fani Joy Division powinni się cieszyć z tego, że przysparzamy fanów ich ukochanemu zespołowi.
- Planujecie koncertową promocję tej płyty?
- B: Nie wiem, czy jest to możliwe od strony logistycznej. Wiesz, trzeba byłoby zebrać dziewięciu muzyków grających w kilku zespołach.
- Planujecie kontynuację Heart & Soul?
- B: Na chwilę obecną planujemy zakończyć inny nasz projekt muzyczny pod nazwą Capitals. Jest to projekt inspirowany stolicami europejskimi. W skład tego projektu wchodzą: Łukasz Lach, Piotr Pawłowski, ja i Dżabi. Mamy już wybrane stolice. Każdy utwór będzie zainspirowany klimatem danego miasta. Na przykład od strony architektonicznej bądź muzycznej.
- D: Albo kulinarnej. W piosence o Paryżu będę śpiewał w stylistyce a la Serge Gainsbourg przepis na pierogi ruskie. Muzyka będzie nieco pornograficzna (śmiech). Napisałem już do Justyny Kabały, która kiedyś nagrała po francusku świetną partię „mówioną” w coverze „Fade To Grey” nagranym przez Agressivę 69, a jeszcze wcześniej nagrała z Bodkiem cover „Home” Depeche Mode.
- B: A propos Depeche Mode: cieszę się, że nikt nie napisze, recenzując płytę Heart & Soul, że brzmimy jak „Depesze”. Zawsze, gdy coś nagrywałem z Dżabim, pojawiały się porównania do tego zespołu (śmiech). Zawsze, gdy pojawiało się połączenie gitary z instrumentami klawiszowymi, to dla recenzentów musiało to brzmieć jak Depeche Mode.
- Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcie: Dżabi & Bodek / Facebook Heart & Soul