Andrzej "Püdel" Bieniasz (Püdelsi)

Andrzej "Püdel" BieniaszGrzegorz Szklarek
Nasza rozmowa z Andrzejem "Püdlem" Bieniaszem współzałożycielem, gitarzystą i liderem grupy Püdelsi przeprowadzona z okazji wydania kompilacji "Rege Kocia Muzyka - The Best Of Püdelsi"

- Dlaczego na tej płycie postanowiliście skupić się na przypomnieniu waszych utworów nagranych w stylistyce reggae?

- Przede wszystkim dlatego, że te piosenki te były porozrzucane po różnych płytach, które były wydawane w różnych wytwórniach. Robienie wznowień każdej z płyt wymagałoby ogromnego nakładu pracy i przede wszystkim czasu. I nie wiadomo, czy każda z tych wytwórni by się na to zgodziła. Poza tym: ten album jest pierwszym z serii składanek, na których chcemy pokazać różne twarze Püdelsów. To jest składanka z muzyką reggae, a ukażą się także kompilacje z utworami balladowymi i czadowymi zatytułowane „Ballady” i „Czady”.

- Kiedy planujecie wydać te dwa kolejne albumy?

- Jak najszybciej. Zbieramy materiał, mamy też niepublikowane dotąd piosenki, które zostaną tam zamieszczone razem z utworami już znanymi, a także całkowicie nowymi.

- No właśnie. Taki zabieg zrobiliście na „Rege-Kociej Muzyce”. Zacznijmy może od nowej, zaśpiewanej przez Ciebie wersji utworu tytułowego. Jak pamiętamy, w wersji pierwotnej śpiewała go Kora.

- Ten utwór towarzyszy mi od zawsze, jeszcze od początków Düpą (kapela, z której w 1985 roku powstali Püdelsi po śmierci Piotra Marka - przyp.GS). Jest to jeden z najbardziej znanych utworów  Püdelsów, rzec można, że coś w rodzaju hymnu  zespołu. Nigdy nie miałem ambicji wokalnych, ale ten utwór chciałem  zaśpiewać i nagrać.

- I wyszło Ci to znakomicie.

- A dziękuję (śmiech).  

- Jest tu także niepublikowana wcześniej kompozycja „Zabrońcie” zaśpiewana przez gitarzystę Dario Litwińczuka…

- Dario śpiewał już wcześniej, chociażby w Deuterze, a w latach osiemdziesiątych w jego krakowskim zespole CcKW. Jest z nami bardzo długo i jest kumatym gościem. Pierwotnie ten utwór był nagrany z moim wokalem i brzmiał nieco inaczej, ale tu postanowiliśmy, że wydamy jednak wersję, w której on śpiewa.

- Kolejna niepublikowana wcześniej piosenka to „Szukaj” z waszym nowym wokalistą Piotrem Forysiem „Foremanem”.

- Piotrek jest w Püdelsach od trzech lat i jest to jeden z pierwszych utworów, jaki z nim zarejestrowaliśmy. Uważam, że jest to jeden z najlepszych wokalistów z jakimi kiedykolwiek współpracowałem. Piotr ma niezwykłą dykcję i mocny głos. Wokaliści różnie śpiewają, wielu z nich śpiewa tak niewyraźnie, że nie można niczego zrozumieć. Natomiast gdy on śpiewa, rozumiesz każde słowo. Ja jestem tekściarzem i kładkę nacisk na to, by moje teksty były wykonywane czytelnie.

- Znajdziemy na tym albumie także dwa utwory z wokalami Maćka Miecznikowskiego z Leszczy: „Kobiety (Jodłowanie W Kanionie)” i „To ci się śni”. Piosenki w tych wersjach nie ukazały się aż do tej pory, a wkrótce po nagraniu zostały przerobione i nagrane raz jeszcze z wokalami Maćka Maleńczuka, po czym trafiły na album „Wolność Słowa”. Dlaczego tak się stało?

- Wiesz, nie chciałbym za bardzo już do tej sytuacji wracać, bo to historia. Ale w skrócie chodziło o to, że menadżer zabronił Maćkowi Miecznikowskiemu występować z Püdelsami. Miał jakąś umowę w tej kwestii, gdy jeszcze występował z Leszczami. Z tego powodu nie mogliśmy wydać płyty zatytułowanej „Poparte”, która była nagrana z Miecznikowskim. Właśnie na tym albumie znajdowały się „Kobiety” i „To ci się śni”. Żałuję, że tak się stało, bo jest to w moim mniemaniu jeden z najlepszych wokalistów w Polsce. Facet ma niesamowity głos, świetną dykcję, jest wykształcony muzycznie. Dodam, że kilka innych piosenek z „Poparte” znajdzie się na wspomnianych już przeze mnie płytach „Ballady” i „Czady”.

- Wydawnictwa rocznicowe takie jak to skłaniają ku spojrzeniu wstecz. Jak w przypadku Püdelsów wygląda bilans zysków i strat po tych 28 latach?

- Bilans wychodzi na plus, ale mam odczucie, że mimo wszystko Püdelsi nie są zbyt docenieni. Zaraz po tym, jak rozstaliśmy się z Maćkiem Maleńczukiem, nikt nie chciał nas zapraszać na koncerty. Bo byliśmy kojarzeni z nim. Cały czas dochodzi do sytuacji, że nadal organizatorzy koncertów pytają, czy Maciek z nami występuje? A ja im mówię, że mamy świetnego wokalistę i że obecnie jest to najlepszy skład koncertowy w historii zespołu. Poza tym jesteśmy punktualni, nikt nikogo nie obraża. Krótko mówiąc w końcu jest tak, jak powinno być zawsze. Püdelsi cieszą się estymą. Przetrwać blisko 30 lat na naszym rynku to jest jakiś rekord. Poświęciłem temu zespołowi całe swoje życie, nie gram w innych zespołach. Także mimo wszystko nie narzekam, jestem zadowolony i bilans wychodzi na plus.

- A propos Maćka Maleńczuka. Jest szansa, że kiedyś jeszcze wystąpi z Püdelsami?

- Znam się z Maćkiem wiele lat i jest między nami przyjaźń. Martwię się o niego, on pewnie martwi się o mnie (śmiech). Nie ma między nami antypatii. Ostatnio spotkaliśmy się na Top Trendy w Sopocie na koncercie z okazji 25-lecia jego działalności muzycznej. Poprosił mnie, abym z nim tam wystąpił. Jestem przekonany o tym, że spotkamy się jeszcze nie raz i wystąpimy razem. Wątpię jednak czy pod szyldem Püdelsi. Ale nic nie jest wykluczone.

 Poza tym zawiązaliśmy spółkę autorską John Lenin & Sylwester Stalin. Ale najpierw trzeba nie zdechnąć. Zobacz, co się stało z Markiem Jackowskim...

- Na pewno nie raz zastanawiałeś się, jak wyglądałaby historia Püdeslów i Twoja kariera, gdyby Piotr Marek nie popełnił samobójstwa w 1985 roku?

- Na pewno nazywalibyśmy się Düpą, a nie Püdelsi. Na pewno byłby to inny zespół, w pewnym sensie otwarty na różną twórczość, otwarty na ludzi i na pewno byśmy trwali. Ja i Piotr byliśmy od siebie uzależnieni mentalnie. Robiliśmy muzykę, teksty, nagrywaliśmy, świetnie się bawiliśmy. A za oknem trwał stan wojenny. Uciekliśmy do świata muzyki i wyobraźni od zimna oraz koszmaru. To nas trzymało przy życiu. To był gość, który był starszy ode mnie, był niezwykłym artystą i postacią. Gdybym miał go określić jednym słowem, to powiedziałbym, że był to geniusz. Przede wszystkim był to wielki malarz pokroju, nie boję się użyć tego porównania, Salvadora Dali.  Jestem zaszczycony, że było mi dane spotkać Piotra. Dziś trudno zobaczyć jego obrazy, bo gdy jeszcze żył, sprzedawał swoje dzieła za parę dolców, aby żyć. Pamiętam taką sytuację, że przyjechali marszandzi z Kopenhagi i zdejmowali świeżo namalowany przez niego obraz ze sztalugi. Piotrek nawet się nie ruszył z podłogi.  

Spędzałem z nim mnóstwo czasu na graniu. Czasem graliśmy całymi dniami. Mam mnóstwo kaset z nigdy niepublikowanymi nagraniami powstałymi, które powstały właśnie wtedy.

- Jest szansa, że kiedyś się to ukaże?

- Jest taka szansa, bo wszystkie te nagrania są profesjonalnie przygotowane. Trzeba tylko znaleźć wydawcę. A coraz więcej osób mnie ciśnie, abym  wydał Düpą. I myślę, że w końcu przyjdzie na to pora. Póki co - Düpą wiecznie żyje i króluje w podziemiu.

- Jak wspominasz nagrywanie tych kompozycji z perspektywy 30 lat?

- Te nagrania zarejestrowaliśmy we dwójkę: ja i Piotr. Bo chcę tu podkreślić, że Piotr, oprócz tego, że był malarzem, fotografem i rzeźbiarzem, był także świetnym inżynierem dźwięku. Te kompozycje były nagrywane na dwóch magnetofonach stereo oraz kwadrofonicznym wzmacniaczu firmy Sansui i na jednym wzmacniaczu gitarowym Selmer.  Piotr tak to wszystko połączył, że powstał z tego wielościeżkowy magnetofon. Poza tym Piotr był świetnym aranżerem, był prekursorem używania loopów w naszym kraju. Zawijał taśmę i graliśmy „pod” tego loopa. Ja na gitarach, a on na basie. Mieliśmy świetne efekty gitarowe electroharmonixa. Do tego używaliśmy syntezatora Mooga wypożyczanego od Janusza Grzywacza z Teatru Stu.  Potem rozszerzyliśmy skład. Doszedł Franz Dreadhunter, z którym gram już 30 lat. Grali z nami przeróżni ludzie, że wspomnę: Tomka Stańkę i Witolda Reka, Pawła „Baby” Maciwodę,  Marka Piekarczyka i wielu wielu innych znanych i nieznanych muzyków. Zadaniem zespołu była otwartość na ludzi, walka z komercją, „wazeliniarstwem” i koniunkturalizmem. Tak trwaliśmy do sambójczej śmierci Piotra w sierpniu 1985 roku.

- Kiedy ukaże się nowa płyta Püdelsów z premierowym materiałem?

- Mamy już sporo nowych utworów, ale najpierw chcemy wydać tą trylogię rocznicowych płyt. Chcemy, aby nowy album był fajną płytą, a mam nadzieję, że do tego czasu Piotrek jeszcze okrzepnie. Myślę, że album ukaże się w przyszłym roku i będzie kontynuacją przewodniej myśli Düpą.

Foto: Sebastian Przybylski

Website by p3a