Isle of Love

Isle of LoveMaciej Majewski
Isle Of Love powstał dość niezobowiązująco z inicjatywy wokalisty Adama Słomińskiego i gitarzysty, czy raczej multiinstrumentalisty Tomka „Ragaboya” Osieckiego. Kilka tygodni temu ukazała się natomiast debiutancka płyta zespołu zatytułowana po prosto „Isle Of Love”. W międzyczasie zaś do zespołu dołączył Marcin Żabiełowicz, znany z grupy Hey. O procesie powstania muzyki, która znalazła się na płycie, jak również o bieżących działaniach zespołu, opowiedzieli naszemu wysłannikowi Maciejowi Majewskiemu wszyscy jego członkowie.

MM: W jakich okolicznościach powstało Isle Of Love?

AS: Zaczęło się od tego, że spotkaliśmy się z Tomkiem w Warszawie pod koniec 2014 roku i wówczas padła luźna propozycja z jego strony, czy nie spróbowalibyśmy podziałać wspólnie. Tak, aby sprawdzić, czy łączy nas coś muzycznie, czy nie. Okazało się, że całkiem fajnie nam się współpracuje. I tak z biegiem czasu zaczęło powstawać coraz więcej utworów. Pomyśleliśmy, że może warto by podejść do tego nieco poważniej i zrobić z tego projekt lub płytę.

MM: Tomku, wiem, że Ty zbierałaś utwory od dłuższego czasu…

TO: W taki sam sposób zbierał je Adam. I gdy się spotkaliśmy, on pokazał mi swoją pulę utworów, a ja swoją. Wybraliśmy z tego te pomysły, które były dla nas najbardziej inspirujące. Odbywało się to w pełnej tajemnicy i na luzie, co też warto podkreślić. Nie chcieliśmy bowiem robić tego tak, jak to robi wiele nowych, dopiero zaczynających zespołów, które wrzucają mikrofon na Facebooka z napisem „dzieje się”. Stwierdziliśmy, że ujawnimy cokolwiek dopiero w momencie, kiedy faktycznie coś z tego wyjdzie. I praktycznie od października do lutego ubiegłego roku nikt poza naszymi rodzinami nie wiedział, że coś się dzieje.

MM: W ubiegłym roku wypuściliście demówkę, a teraz ten materiał ukazał się już w większym nakładzie z pewnymi kosmetycznymi zmianami.

AS: Tak, zmiany nie są jakieś drastyczne. Jedna zwrotka w utworze „Dom jest”, który jest singlem, została skrócona. Czuliśmy po prostu, że dla słuchaczy będzie to lepiej brzmiało w ten sposób. Dorzuciliśmy do tego dwa teledyski, które znajdują się na płycie i poza nieznacznie zmienioną szatą graficzną w zasadzie jest to gotowy produkt, taki jak pierwotnie wydaliśmy w ubiegłym roku.

MM: Nie chcieliście dodać do tego więcej utworów, by to wydawnictwo jednak różniło się zawartością od tego demo?

TO: My do końca nie wiedzieliśmy, co się z tym stanie. W lutym objawiliśmy demówkę światu, a na przełomie marca i kwietnia zaprosiliśmy do współpracy Marcina, pojawiło się bardzo dużo różnych nowych koncepcji. Myśleliśmy o poszerzeniu składu, zaczęły powstawać nowe utwory, a w listopadzie pojawił się nawet pomysł, że żeby ten materiał nagrać od nowa. Doszliśmy jednak do wniosku, że te utwory są unikalnym zapisem chwili narodzin czegoś fajnego i ciekawego.  W tamtym czasie nasze utwory znalazły się też w serialu „Aż Po Sufit” i wówczas jeszcze szerzej dotarły do słuchaczy.

MM: A jak to się stało, że utwory trafiły do serialu?

MŻ: Marcin Macuk, z którym współpracuję, ma firmę, która zajmuje się umieszczaniem polskich utworów w polskich produkcjach. Dzięki jego uprzejmości trzy nasze piosenki znalazły się w serialu „Aż Po Sufit”.

TO: Marcin stwierdził, że chce pokazać nowe, młode polskie zespoły, które nie są znane szerszej publiczności i być może dać szansę pokazania się, co w naszym przypadku się sprawdziło.

MM: Marcin, dołączyłeś do zespołu, kiedy materiał już był gotowy. Jak zapatrywałeś się na tę muzykę?

MŻ: Nie dołączyłem do zespołu dzięki znajomościom towarzyskim, bo pierwsza była muzyka. Posłuchałem tego i stwierdziłem, że jest to fajne i ma bardzo duży potencjał, więc fajnie byłoby w czymś takim uczestniczyć i dołożyć do tego swoje trzy grosze.

MM: Miałeś pomysł na to, jak ten materiał wzbogacić?

MŻ: Nie ukrywam, że byłem orędownikiem nagrania tego materiału od nowa, bym też mógł nasikać na ten ogródek (śmiech). Niestety nie starczyło na to czasu.

MM: Czy zatem fakt, że ten materiał ukazał się ponad rok później spowodowany był kwestią znalezienia wydawcy?

AS: Właściwie tak. Poszukiwaliśmy tego wydawcy dość długo i mieliśmy w związku z tym rozmaite perypetie. Podobnie jak z próbą znalezienia pełnego składu. Gdyby ten skład się dopełnił, to być może też inaczej by się to potoczyło. Zależy nam na tym, by w tym zespole byli ludzi, którym naprawdę zależy na tym projekcie, którzy w niego wierzą i chcą się zaangażować na 100%. W końcu doszliśmy do wniosku, że na razie we trójkę będziemy to kontynuować. Po tym, jak piosenki pojawiły się w serialu, zdaliśmy sobie sprawę, że chcemy, by funkcjonowały one właśnie w takiej formie i że warto właśnie w taki sposób je pokazać. Zależało nam na czasie, ponieważ ta promocja bardzo to rozdmuchała i baliśmy się, że to zgaśnie, przepadnie, a mieliśmy świadomość, że prędko taka sytuacja może się nie powtórzyć.

MM: Rozumiem zatem, że basista Filip Jurczyszyn i perkusista Wojtek Sobura, którzy również zagrali na płycie mają status sidemanów?

TO: Tak, stwierdziliśmy z Adamem, że jeśli piosenka obroni nam się tylko w formie wokal i gitarę, to robimy ją z pełnym instrumentarium. Oczywiście od początku wiedzieliśmy, że chcemy wzbogacić warstwę muzyczną, ale zostawaliśmy kwestię sekcji rytmicznej aż do momentu samego nagrywania. W tamtym czasie grałem z Marcinem i z grupą Hey trasę unplugged i poznałem Wojtka, który zauroczył mnie nie tylko osobowością, ale także warsztatem. To było zabawne, bo postrzegałem go przez pryzmat tych instrumentów, które obsługiwał podczas tych koncertów, nie zdając sobie sprawy, jakim jest świetnym i intuicyjnym perkusistą. I jak to bywa w trasie, naturalnie rozmowa wyszła w busie i Wojtek stwierdził, że gdybym kiedyś coś robił, to on się w to włączy. A Filip został zaproponowany przez Wojtka. Poprosiliśmy ich, by dograli sekcję rytmiczną, zdając się na nich całkowicie. Daliśmy im pełną dowolność pod tym względem. Wojtek zaskoczył nas maksymalnie. Nagrali z nami ten materiał i na tym się skończyło.

MM: Czy to znaczy, że Isle Of Love nadal będzie triem, czy będziecie jednak szukali sekcji rytmicznej?

AS: Byłoby niezwykle miło, gdyby udało nam się wyklarować cały zespół, byśmy mogli występować w pełnym składzie. To bardzo trudne, bo jest wielu wspaniałych muzyków, ale jak wiadomo każdy jest gdzieś tam bardziej zajęty. Nie każdemu też może odpowiadać to, co robimy.

TO: W pewnym momencie stanęliśmy też przed dylematem „być albo nie być”. Czy grać w formie tria, czy nie grać w ogóle. Wiedzieliśmy, że jest fajny materiał i wtedy zasugerowałem, żebyśmy zaczęli grać we trzech, co jak na razie się sprawdza.

MM: Słuchając tej płyty, odniosłem wrażenie, że utwory z tekstami członków waszych rodzin lub innych osób z zewnątrz w połączeniu z waszą warstwą instrumentalną brzmią najlepiej. Jak doszło do tego, że to właśnie członkowie naszych rodzin?

AS: Z jednej strony wynikało to z tego pojawił się tekst do utworu „Tam Gdzie Cyprysy”, który kiedyś napisał mój tata z przeznaczeniem do sztuki teatralnej i poprosił mnie, bym stworzył muzykę do tego. Potem Tomek usłyszał ten utwór i stwierdził, że bardzo mu to odpowiada, więc włączyliśmy go do naszego repertuaru. Podobnie było z piosenką „Pomiędzy Snami”, do której o tekst po prostu poprosiliśmy mojego tatę.

TO: Jeśli chodzi o tekst do utworu „Czuwanie” autorstwa Meli Koteluk, to jest to piosenka, która została z czasów, kiedy komponowałem z nią materiał, a która została trochę „osierocona”. Spodobała się natomiast Adamowi, więc postanowiliśmy ją wykorzystać. „Song Of Silence” napisała natomiast moja żona Aneta. W ogóle zauważyłem, że energia, która zaczęła powstawać podczas tworzenia „Isle Of Love” udzieliła się nie tylko nam, ale także naszym bliskim. I po dniu, kiedy wieczorem przyniosłem do domu ten utwór nagrany na próbie, gdzie Adam jeszcze improwizował wokalnie, następnego dnia rano moja żona dała mi tekst, kompletnie mnie zaskakując.

MM: Powiedzieliście, że powstają nowe utwory. Czy to znaczy, że wasze rodziny także w nich partycypują?

AS: Myślę, że najważniejszą rzeczą jest to, żeby utwory, które tworzymy były naprawdę dobre. Jeżeli dojdzie do tego, że ktoś z naszej rodziny będzie brał w tym udział i wyjdzie z tego coś pięknego, to dlaczego nie?

MM: Skojarzeń muzycznych też tutaj odnajduję sporo. Np. „Dom Jest” kojarzy mi się – nomen omen – rytmicznie z „Muką” Heya. Natomiast Twój głos, Adamie dość mocno chwilami przypomina Dawida Podsiadło.

AS: To bardzo miłe i zaskakujące porównanie. Dziękuję.

MM: Bardzo natomiast zaskoczył mnie utwór „Eni”, który płytę kończy. W tym dość ciepłym zestawie ten akurat wręcz wbija w ziemię…

AS: Ten utwór powstał zaraz na początku, kiedy zacząłem się spotykać z moją Anią. I napisałem go dla Ani stąd „Eni” (śmiech). Powstał bardzo szybko i emocjonalnie, bo w ciągu godziny. Nigdy nie sądziłem, że gdzieś zostanie wykorzystany, więc tym bardziej się cieszę, że znalazł się na naszej płycie.

MM: A kto odpowiada za realizację teledysku „Dom Jest”?

AS: Za realizację odpowiadam ja. Pierwszy teledysk powstał też zupełnie spontanicznie do „Song Of Silence”. Była to taka mała historyjka. Chłopakom spodobał się ten pomysł, więc postanowiliśmy go kontynuować. Na pewno były większe oczekiwania w stosunku do tego teledysku, niż do pierwszego klipu (śmiech). Trochę się tego obawiałem, ale myślę, że udało ukazać tę prostotę, która jest w nim zawarta.

MM: Można już mówić, że powstaje druga płyta Isle Of Love?

MŻ: Na to jest jeszcze za wcześnie. Owszem, próbujemy nowe rzeczy, ale daleko im jeszcze do ostatecznego szlifu.

TO: Na razie gramy na żywo dwa utwory, które nie znalazły się na płycie.

MM: Zagraliście 22 lipca w warszawskim „Tarantino. Eat, Drink & Dance”. Czy jest szansa na większą ilość koncertów?

MŻ: Nie ma co ukrywać, że na razie koncerty organizujemy w dużej mierze sami.Nie jest to proste, bo nie działamy tylko w Isle Of Love.

TO: Będziemy się też koncentrowali na tym, by poszerzyć skład, bo bardzo byśmy chcieli, by na żywo na muzyka zabrzmiała w pełnym instrumentarium i jesteśmy bardzo ciekawi, jak to wyjdzie. Będziemy też cały czas ogrywać te piosenki, bo cały czas czujemy, że ludzie ich nie znają. A reakcje na koncertach są niezwykle cenne.

MM: Dziękuję Wam za rozmowę. 

Powiązane materiały

Isle of Love / Warszawa, Hear Studio / 07.09.2016

8.09.2016
Isle Of Love - Isle Of Love

Zespół Isle Of Love na swoim debiucie prezentuje dość rozmarzoną i kojącą muzyką, uzupełnioną oniryczną warstwę tekstową.

23.08.2016
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie