MM: Jak to się stało, że połączyliście siły, bo zakładam, że wcześniej nie raz spotykaliście się przy różnych okazjach i znacie swoje dokonania?
WZ: Rzeczywiście, poza tym, że znamy swoją muzykę i siebie nawzajem, to przez te wszystkie lata nie było okazji, żeby coś wspólnie zrobić. Tak naprawdę geneza tego projektu jest bardzo pragmatyczna, bo mamy wspólnego menedżera i wspólnego wydawcę (śmiech). Coraz bardziej nam też było po drodze ze sobą, bo muzyka Kuby zaczęła skręcać w moją stronę i odwrotnie.
KZ: Takim punktem zapalnym był koncert Wacława „Alchemii” podczas Krakowskiej Jesieni Jazzowej. Zobaczyłem jak gra solo i pomyślałem, że może fajnie byłoby połączyć nasze siły solowe i stworzyć coś, co wprowadzi jakąś nową jakość do naszej muzyki. Porozmawiałem o tym z naszym wspólnym menedżerem i właściwie już kilka dni później pojawiły się pierwsze rozmowy na ten temat.
MM: Muszę przyznać, że widząc was początkowo na scenie, byłem dość zaskoczony, bowiem obaj siedzieliście naprzeciwko siebie. Wacław nie miał klarnetu, tylko siedział przy klawiszu, przypominającym nieco Mooga. Co to jest za instrument?
WZ: To jest Vermona. Tam z przodu jest jeszcze takie pudełko, które łączy się z Fenderem Rhodesem. Ma on zamontowanego jeszcze takiego robota, za pomocą którego generuję dodatkowe dźwięki. Wszystkie dźwięki organowe i bity były wyszły spod moich palców. Natomiast te przestrzenie i soundscape’y są dziełem Kuby.
MM: Słuchając i przyglądając się waszej grze, zastanawiałem się, jak tworzycie tę swoistą ścianę dźwięku. Te brzmienia są generowane na zmianę, jednocześnie, czy tylko np. jeden z was je puszcza?
WZ: Różnie to wygląda. Czasami na zmianę, a czasami jednocześnie. To zależy, który fragment akurat gramy i jaki efekt chcemy wywołać.
MM: Wejdziecie z tym projektem do studia?
WZ: Mieliśmy w tym tygodniu wejść do studia, ale rozchorowałem się, więc zdołaliśmy tylko wystąpić na OFF-ie. Póki co, sesję nagraniową przełożyliśmy na wrzesień. Będziemy nagrywali w Tonn Studio w Łodzi z Krzysztofem Tonnem i Maciejem Stanieckim. Kuba będzie producentem tego materiału.
KZ: Wezmę się też za miksy i zadbam o ostateczny szlif tej płyty.
MM: Materiał, który zagraliście na żywo jest zupełnie premierowy?
WZ: W zasadzie tak. Te utwory powstały podczas naszej zimowej trasy. Potrzebowaliśmy kilku koncertów, żeby zsynchronizować wszystkie te urządzenia np. dwa loopery, by móc symultanicznie generować dźwięki. Trzeba się było tego nauczyć…
KZ: …przy czym cały czas nasze utwory ewoluują. Dzisiejszy koncert był na przykład pierwszym, podczas którego użyliśmy wspomnianych przez Wacława elektronicznych bitów. Zaczynamy dopiero z nimi eksperymentować, więc zobaczymy, jak to wyjdzie.
MM: Czy w takim razie termin płyty jest już ustalony?
KZ: Tak, płyta ukaże się w przyszłym roku. Jest to związane z tym, że obaj mamy też sporo innych projektów. Wolę być ostrożny z podawaniem konkretnych dat, bo ten materiał trzeba spokojnie zrobić i zmiksować. Głupio się pracuje nad muzyką, gdy czujesz, że wisi nad Tobą termin wydania.
MM: A sam materiał jest już ukończony?
WZ: W formie ramowej – tak. Natomiast, gdy wejdziemy do studia, to powstanie jeszcze trochę materiału, ale będą to takie rzeczy, które w sumie właśnie tylko w studiu można zrobić. Z drugiej strony, gdy w studiu powstaje coś, co potem trudno przenieść na scenę, to trzeba znaleźć takie rozwiązania, które na to pozwolą. A to też wymaga czasu.
MM: Dziękuję bardzo za rozmowę.