MM: Na którym etapie pracy nad tą płytą pojawił się termin „Roma”?
BK: Tytuł pojawił się mniej więcej w połowie i wiązał się także z rodzajem prac nad tym albumem, których osią były poszukiwania dróg, które doprowadziłyby nas do punktu finalnego. Efekt końcowy był też taką naszą muzyczną Romą, bo pod długich poszukiwaniach, w końcu znaleźliśmy się w miejscu, do którego chcieliśmy dotrzeć. Poczuliśmy, że jesteśmy w domu, płyta się zamknęła, wyklarował się jej kształt muzyczny i merytoryczny. Tak więc ten tytuł jest wielowymiarowy. Kiedy zaproponowałam go chłopcom, przyjęli go bez wahania, rozumiejąc, co mam na myśli.
MM: A czy na drodze tych poszukiwań muzycznych, czy też merytorycznych pojawiła się wyprawa do Rzymu?
BK: To jeszcze cały czas się nie wydarzyło (śmiech).
TD: Pojawił się pomysł, żeby finał trasy koncertowej odbył się w Rzymie. To byłoby fantastyczne doświadczenie, choć dość trudne logistyczne. Poza tym zdajemy sobie sprawę, że nikt nas tam nie zna (śmiech).
MM: „Roma” jest także najpiękniej wydaną ze wszystkich waszych płyt. Zdjęcia i oprawa graficzna są jasne, przywołują na myśl czasy antyczne, czy renesansowe. Wiem, że te zdjęcia zostały zrobione w Oranżerii w Łazienkach Królewskich, a nie myśleliście, by taką sesję również zrobić w Rzymie?
BK: To też byłoby świetnym rozwiązaniem i cieszę się, że tak odbierasz tę oprawę. Sesja została jednak zrobiona właśnie w Oranżerii z konkretnych powodów. Wiąże się to z piosenką „Apollo”, która otwiera płytę. Zainspirowała ją moja wizyta w Starej Oranżerii i posąg Apolla Belwederskiego, który mnie oczarował. Mnóstwo inspiracji i myśli się wtedy pojawiło. Poza tym sama Oranżeria okazała się miejscem, które rzuciło na mnie urok. Dlatego zależało mi, żeby ta sesja była związana z miejscem, które duchowo czy też mentalnie łączy się z płytą. Kiedy opowiedziałam pracownikom Łazienek o tym, dlaczego chcemy tam tę sesję zrobić i jaka jest jej koncepcja, byli zachwyceni i pomogli nam w realizacji.
MM: Skoro wspomniałaś o Apollo, to chciałem zapytać, jak Ty postrzegasz tego boga?
BK: Apollo jest dla mnie uosobieniem tego, co jest na tej płycie bardzo ważne. Każdy z nas przystępując do pracy nad nią, chciał poszerzać horyzonty muzyczne. Ja, pisząc te piosenki chciałam, żeby to był album pełen światła i nadziei. Żeby był to hołd dla sztuki samej w sobie - nie tylko dla rzeźby, czy sztuk wizualnych, ale także dla literatury, muzyki. Uważam sztukę za swego rodzaju boski aspekt ludzkiego istnienia. A Apollo jest patronem wszystkich tych rzeczy. Sama piosenka „Apollo” opowiada o dwoistości postrzegania pewnych symboli, zjawisk we współczesnej kulturze. Imię Apollo dziś wielu osobom kojarzy się bardziej z filmem „Apollo 13”, niż z greckim bogiem. W naszym utworze Apollo jest głównym bohaterem, który zagubił się... Została mu narzucona nowa tożsamość i zaczyna wątpić w swoją prawdziwą naturę.
MM: Wyjdźmy na chwilę z tej Oranżerii w Łazienkach Królewskich i przejdźmy kawałek dalej. Pomnik Chopina, a z nim utwór „Miasto Chopina”. Wiem, że ma to też związek z tym, że pojawiło się w Twoim domu pianino i zagłębiłaś się niejako na nowo w twórczość naszego kompozytora. Którą część jego dorobku sobie odświeżyłaś?
BK: Właściwie wszystko: muzykę, biografie, filmy o nim. Jeżeli chodzi o twórczość Chopina, to mentorem, czy przewodnikiem po świecie chopinowskim stał się Janusz Olejniczak, a właściwie jego wykonania, które są dla mnie w gruncie rzeczy idealnymi interpretacjami utworów Chopina.
MM: Zastanawia mnie też tekst w „Mieście Chopina”: Wiem, że mnie słyszysz/I to jest teraz/Wiem, że mnie czujesz/W innych kobietach. Jak to odnieść?
BK: Niektóre teksty na płycie są mniej bezpośrednio osobiste, a inne bardziej. Nie chciałabym odzierać słuchaczy z ich wyobrażeń. To jest taki wyjątkowy utwór, który chciałabym, żeby pozostał do szerokiego pola interpretacji.
MM: Z kolei „Alleluia” jest taka bardzo Twoja. Odbiega chociażby od „Halleluyah” Buckleya, czy Cohena. Wiem, że zainspirowała ją „Czarodziejska Góra” Tomasza Manna. Natomiast myślę, że gdyby Kate Bush, usłyszała tę piosenkę, to by się uśmiechnęła. Czy w jakiś sposób inspirowałaś się nią przy śpiewaniu tej piosenki?
BK: Myślę sobie o tropach, które narzucają się słuchaczom, gdy obcują z muzyką i nie do końca potrafię się do tego odnieść. Kate Bush nie miała żadnego wpływu na ten utwór, ale jest to duży komplement, bo uważam, że jest to jedna z największych artystek w muzyce rozrywkowej po dziś dzień. Kiedy zaczęłam zajmować się muzyką, była dla mnie jednym z objawień pokazujących, że można robić tak oryginalną, ciekawą i bogatą muzykę. Natomiast na tym etapie, na którym teraz jesteśmy z Sorry Boys, to jest raczej niemożliwe, żebyśmy czerpali tak bezpośrednie inspiracje od innych, więc myślę, że te wpływy, jeśli się pojawiają, to w jakichś najdrobniejszych wibracjach naszej twórczości.
MM: Wracając jeszcze do tematów podstawowych – kiedy tak naprawdę usiedliście do tworzenia tego materiału? Bo po poprzedniej płycie „Vulcano” dość długo graliście.
TD: Myślenie o trzeciej płycie nastąpiło tuż po wydaniu „Vulcano”. Natomiast czas fizycznie nie pozwalał na to, by usiąść i spokojnie zastanowić się nad tym, w którą stronę to powinno zmierzać. Zaś fakt, że wydajemy płytę co 3 lata i zawsze przypada to w listopadzie, układa się w trybie naturalnym. Nigdy nie kalkulowaliśmy, czy celowaliśmy specjalnie w taki czas. O samych piosenkach zaczęliśmy myśleć, kiedy mieliśmy wolne umysły. Poniekąd pokryło się to z końcem koncertów promujących „Vulcano”. Myślę, że zaczęło się to 2 lata temu.
BK: Wtedy poszliśmy z pierwszymi piosenkami demo do Marka Dziedzica (producenta płyty – przyp. MM).
TD: Przez te pierwsze miesiące Bela skomponowała wszystkie piosenki, a było ich ponad 20. Jako autorka tekstów i kompozycji, przychodziła do sali prób, gdzie mierzyliśmy się z nimi na żywo. Wtedy mniej więcej okazywało się, czy dana piosenka wejdzie na płytę, czy nie. Akurat w przypadku utworów „Wracam” i „Zwyczajne Cuda”, to były dwa takie pewniaki, które wiedzieliśmy, że znajdą się na płycie. To były zresztą dwie pierwsze piosenki, które Bela przyniosła i zaczęliśmy to układać w całość na instrumentach. Pojawiła się euforia, że gramy coś nowego. Wdrożyliśmy je też na koncertach. Chcieliśmy się zmierzyć sami ze sobą i sprawdzić, czy te utwory przetrwają próbę czasu. Okazało się, że tak. I kiedy przyszedł czas na produkcję płyty z Markiem... Dużo rozmawiamy przez cały okres pracy, nie tylko na temat muzyki, ale na temat wszystkich aspektów życiowych, ponieważ bardzo się lubimy, szanujemy i wzajemnie inspirujemy. Spędziliśmy dużo czasu nad tą płytą, ponieważ pomiędzy nagraniami piosenek demo, robiliśmy przerwy. Był taki moment, że miesiąc, czy nawet dłużej musieliśmy dojrzewać i utwierdzać się w przekonaniu, że idziemy w dobrym kierunku. Poza tym Marek przez te dwa lata był bardzo zaangażowany - na czas nagrań i realizacji tej płyty został szóstym członkiem zespołu.
MM: Tomku, wspomniałeś o „Wracam” – w tym utworze gościnnie zaśpiewała Pani Apolonia Nowak pięknym śpiewem kurpiowskim. Zastanawiam się jednak, czy Ty Bela przygotowywałaś się jakoś specjalnie wokalnie do tego utworu? Bo wiem, że śpiew kurpiowski też jest w Tobie od lat, natomiast wydaje mi się, że w tym utworze Twój głos brzmi dość naturalnie.
BK: Było odwrotnie. Nie przygotowywałam się, tylko gdy sama kompozycja powstawała i zaczęłam ją śpiewać, wyobrażałam sobie, że śpiewam białym głosem z zaciąganiem kurpiowskim. Nie śpiewam w ten sposób na co dzień i chciałam, żeby ten duch kurpiowski był podkreślony przez tradycyjne wykonanie. Dla mnie wiąże się ono nieodłącznie ze śpiewem pani Apolonii Nowak. Szczęśliwie udało się - pani Apolonia zgodziła się zaśpiewać i był to naprawdę niezwykły moment pracy nad tą płytą.
MM: Może nie powinienem o to pytać, bo wydaje się to oczywiste – Pani Apolonia zaśpiewała swoją partię za jednym podejściem?
TD: Nie do końca. Pewnie tak by to było, bo pani Apolonia ma głos jak dzwon. Okazało się jednak czysto technicznie, że to nie była jej tonacja i musiała zaśpiewać nieco wyżej. W związku z tym sama chciała zrobić kilka podejść, by być z siebie zadowolona. Poza tym nie była też przyzwyczajona do nagrań studyjnych. Dla nas to była z jednej strony ciekawostka, a z drugiej miłe zaskoczenie. Kiedy przyjechała do Marka do pracowni i padło hasło, że nagrywamy, podeszła do mikrofonu, zaczęła śpiewać, ale Marek powiedział, że musi użyć słuchawek, żeby się słyszeć. Okazało się to dla niej dużym zaskoczeniem, bo dotąd rejestrowała swoje partie podczas nagrań na żywo w kościele. Więc gdyby nie ta wspomniana tonacja, to można spokojnie mówić, że zaśpiewała w jednym podejściu.
MM: Wiem, że przy okazji nagrywania „Romy”, pojawiły się nowe instrumenty jak kazoo, czy autoharfa. Tomku, Ty zdaje się zacząłeś grać na mandolinie?
TD: Tak, mandolinę kupiłem 2 lata temu. Najtańszą, jaka była, żeby przekonać się, czy brzmienie tego instrumentu w jakiś sposób mnie zainspiruje. Po kilku miesiącach doszedłem do wniosku, że bardzo chcę na nim grać. Wyszukałem wieloletnią mandolinę, nabyłem ją, wykonałem jakieś proste lutnicze prace i zacząłem grać. To bardzo inspirujący instrument, nie tylko w muzyce folkowej, czy country, ale także w rozrywkowej. Wystarczy wspomnieć „Losing My Religion” R.E.M. Uważam, że jest to jeden z najpiękniejszych instrumentów strunowych, ale także niebezpiecznych, bo jako gitarzysta, grający od wielu lat, wsiąkam nagle w zupełnie nowe rewiry muzyczne. Gdyby było to możliwe, to mandolina byłaby moim pierwszym instrumentem. Grałaby pierwsze skrzypce (śmiech). Dlatego też znalazła się jako główny instrument we „Wracam” i „Zwyczajnych Cudach”. Jest też kilka drobnych fragmentów w „Lord” i w „Alleluia”, która zresztą wyszła od brzmienia mandoliny.
MM: Rozumiem, że będziesz na niej grał na koncertach?
TD: Tak, jak najbardziej. Na scenie pojawi się fisharmonia, autoharfa, ale także myślę o cymbałach strunowych, których brzmienie bardzo mi się podoba.
MM: Wiem, że na pewnym etapie prac nad płytą mieliście moment kryzysowy. Do tego odnosi się utwór „Mojo”. Co tak naprawdę się stało?
BK: To było moje bardzo osobiste przeżycie. Nie pamiętam, w którym momencie się to zdarzyło, ale na pewno wiele utworów na „Romę“ było już napisanych. Pracowaliśmy jednocześnie nad wieloma piosenkami i długo nie było widać końca tej drogi, bo wymagały one specyficznego, bogatego aranżu. To był taki moment słabości, w którym zaczęłam zastanawiać się, czy temu podołam i czy to, co do tej pory nagrałam na tę płytę, jest wartościowe. Z tych obaw powstało „Mojo” – bardzo oczyszczjący i autotematyczny utwór.
MM: Zaś „Supernowa” to pierwszy utwór w waszej twórczości, który ma inklinacje jazzowe. Głównie ze względu na ta partię fortepianu.
BK: (śmiech) Marek często uważa, że układam jazzowe akordy. Przeżywam co jakiś czas momenty takiej eksplozji supernowej, rozpoczynania od nowa. Takie momenty zdarzają się cyklicznie i czasami te koła są większe, bo zatacza się je raz na 15 lat, a czasem na 3 – jak z naszymi płytami. Lubię te momenty, choć czasami są one bolesne, bo trzeba odnaleźć siebie od nowa i zacząć od początku. Uważam jednak, że są konieczne, żeby utrzymać równowagę twórczą, życiową oraz pewną świeżość.
MM: Po przesłuchaniu „Romy”, zacząłem się zastanawiać, w którą stronę wasza muzyka pójdzie? Przy tak bizantyjskich aranżach jakie są na tej płycie, następnym krokiem wydaje się praca z orkiestrą.
TD: Lubimy dużo biżuterii w muzyce, natomiast myślę, że to bogactwo przeniesie się w przyszłości na inne środki.
MM: Przed Wami największa trasa promująca ten album. A czy po koncercie w Brighton na The Great Escape, wrócicie na koncerty za granicę?
TD: To się dopiero okaże. Dostaliśmy świetne recenzje po tamtym koncercie, mimo że był to występ showcase’owy. Mam nadzieję, że to zainteresowanie uda się utrzymać.
MM: Dziękuję Wam bardzo za rozmowę.
Ukazał się nowy singel Sorry Boys "Dzień dobry" z gościnnym udziałem Roberta Gawlińskiego.
Zespół Sorry Boys na zaproszenie Muzeum Powstania Warszawskiego upamiętni 79. rocznicę Powstania Warszawskiego. Artyści przygotowali materiał na płytę, wystąpią także na koncercie w Parku Wolności przy Muzeum.
“Fudżi” to trzeci singiel zespołu Sorry Boys z nominowanego do Fryderyka 2023 albumu “Renesans”. Do piosenki powstał surrealistyczny, pełen symboli teledysk autorstwa awangardowego twórcy wizualnego Marccelo Gaski.
Na zaproszenie Muzeum Powstania Warszawskiego grupa Sorry Boys upamiętniła 79. rocznicę Powstania Warszawskiego, przygotowując materiał na płytę. Album „Moje serce w Warszawie” zawiera osiem autorskich kompozycji z tekstami Beli Komoszyńskiej, Miuosha, Zuzanny Ginczanki i Pabla Nerudy.
Piąta płyta Sorry Boys zatytułowana „Renesans”, przynosi muzykę zdecydowanie najjaśniejszą i najbardziej pogodną z całego dorobku grupy.
Nowy album Sorry Boys pt. „Renesans” ukaże się 25 listopada. Zespół ujawnił drugi singiel promujący wydawnictwo, zatytułowany „Na Spalonym Moście”.
„Miłość” to najbardziej spójna płyta w dorobku Sorry Boys. Czwarty album stołecznej grupy powstał w wyjątkowych okolicznościach, bowiem jego realizacja zbiegła się z narodzinami córki Beli Komoszyńskiej i Tomka Dąbrowskiego. Nad całością czuwał zaś stały współpracownik zespołu, Marek Dziedzic. Dumni artyści-rodzice opowiedzieli mi o procesie tworzenia płyty, niuansach jakie niosą ze sobą zawarte na niej kompozycje oraz m.in. o chęci podejścia do kompozycji w stylu bardziej ‘piosenkowym’.
„Miłość” to natchniona, a jednocześnie bardzo bezpośrednia i intymna opowieść muzyczna Sorry Boys o egzystencji w najważniejszym z uczuć.
Na swojej trzeciej płycie Sorry Boys afirmują i tętnią życiem, jak nigdy wcześniej, zaś songwriting w ich wydaniu zyskuje niespotykanego blasku.
Po trzech latach od wydania albumu “Miłość” Sorry Boys wracają z zapowiedzią nowego wydawnictwa. “Mapy Gwiazd” to pierwszy singiel z płyty, której premiera planowana jest na jesień 2022 r.
Zespół Sorry Boys nagrał piosenkę o powrocie do domu na Święta, do której powstał klip zrealizowany na ulicach nocnej Warszawy.
Sorry Boys opublikowali koncertowe wideo do piosenki “Miłość” - piątego singla z wydanego w maju 2019 roku albumu o tym samym tytule.
Sorry Boys opublikowali domowe wideo do piosenki „Niedziela” - czwartego singla z wydanego w maju 2019 r. albumu „Miłość”.
Trzecim singlem z najnowszego albumu zespołu Sorry Boys został utwór „Warszawa Czeka”.
w rzeszowskim klubie „Pod Palmą” Sorry Boys rozpoczną serię koncertów promujących najnowszy album pt. „Miłość”, który ukazał się maju br. Trasa potrwa do połowy grudnia i swoim zasięgiem obejmie 22 miasta.
Trasa „Miłość 2019” rozpocznie się w połowie października i potrwa do połowy grudnia, a swoim zasięgiem obejmie ponad 20 miast. Podczas koncertów muzycy zaprezentują materiał z najnowszej płyty „Miłość”, która miała swoją premierę w maju tego roku.
W maju ukaże się nowy, całkowicie polskojęzyczny album grupy Sorry Boys zatytułowany "Miłość".
„Jesteś Pragnieniem” to pierwszy singiel zapowiadający nowy album Sorry Boys, który ukaże się wiosną 2019.