- Macie za sobą wspólną trasę z Depeche Mode po Wielkiej Brytanii i Irlandii. Jak ją wspominasz?
- Było to niesamowite przeżycie. Jesteśmy fanami Depeche Mode i traktowali nas niesamowicie miło, jak swoich młodszych kolegów. Także ich obsługa techniczna była dla nas bardzo miła. Dużym przeżyciem była dla nas możliwość podpatrzenia, jak wygląda od kulis praca tak uznanego zespołu.
- A jak przyjęli Was fani Depeche Mode?
- Nie możemy narzekać. Mieliśmy sporo obaw, ale wszystko było w porządku. Przyjęli nas na tyle ciepło, na ile można przyjąć zespół otwierający koncerty ich ukochanej grupy (śmiech).
- Graliście na tej trasie premierowe kompozycje z albumu „The Brink”, który ukaże się w lutym?
- Tak, właśnie na tej trasie z Depeche Mode po raz pierwszy próbowaliśmy nowe utwory. Pierwszy koncert odbył się w Belfaście dla 12 tysięcy osób. Możesz sobie wyobrazić nasze zdenerwowanie. Pierwszy występ przez taką gwiazdą i od razu gramy po raz pierwszy nowe utwory. Ale wszystko poszło gładko.
-„The Brink” będzie drugim albumem w dyskografii The Jezabels. Często uważa się, że nagrywanie drugich płyt jest najtrudniejsze, gdyż musisz udowadniać, że sukces debiutu nie był przypadkiem. Jak to było w waszym przypadku?
- Rzeczywiście tak bywa. Jednak my nie czuliśmy zbytniego stresu związanego z drugą płytą. Przede wszystkim zmieniliśmy otoczenie i przeprowadziliśmy się z Australii do Londynu. Ani przez chwilę nie przejmowaliśmy się, że moglibyśmy nagrać album gorszy niż nasza debiutancka płyta „Prisoner” sprzed 3 lat. Byliśmy zrelaksowani, dobrze się bawiliśmy w studiu nagraniowym i pewnie dzięki temu stworzyliśmy płytę, z której jesteśmy bardzo zadowoleni.
- „The Brink” to także tytuł piosenki otwierającej płytę. Dlaczego zatytułowaliście album właśnie tytułem tego utworu?
- Zdecydowaliśmy się na ten tytuł, gdyż ta piosenka jest według nas idealnym kierunkowskazem pokazującym, czego słuchacze mogą się spodziewać na tej płycie.
- O czym traktuje album „The Brink”?
- Autorką tekstów jest nasza wokalistka Hayley Mary. Generalnie teksty są oparte na jej osobistych doświadczeniach. Ale nigdy nie wiadomo czy historie, o których śpiewa są prawdziwe czy zmyślone. Jej teksty traktują przede wszystkim o tak podstawowych tematach jak: miłość, rozstanie, samotność.
- Jak tworzycie nowe kompozycje?
- Najpierw tworzymy muzykę, która powstaje na próbach, podczas wspólnego grania. Hayley pisze teksty i wymyśla linie melodyczne do poszczególnych utworów, po czym zaczynamy aranżować te kompozycje. W między czasie ona dopracowuje słowa piosenek i w końcu wszystko składamy w całość i finalizujemy.
- Jakie są wasze inspiracje muzyczne?
- Och, bardzo zróżnicowane. Na przykład Hayley uwielbia grupę ABBA. Gdyby ten zespół się reaktywował, byłaby chyba najszczęśliwszą osobą pod słońcem (śmiech). Zresztą my też szanujemy tę grupę. Zauważyłeś, że ABBA jest coraz bardziej ceniona z upływem lat? Myślę, że ludzie zaczęli sobie zdawać sprawę, jak wielki i wpływowy był to wykonawca. Ich piosenki to przecież kanon muzyki rozrywkowej. Lubimy takie zespoły jak: Kings Of Leon, The National. Ja na przykład jestem fanem U2, a The Edge jest jednym z moich ulubionych gitarzystów. Co chyba słychać w mojej grze na gitarze (śmiech). Cenię sobie także muzykę pop z lat osiemdziesiątych: Duran Duran, Spandau Ballet czy wspomniane już Depeche Mode.
- Wasz utwór „Long Highway” miał trafić do jednej z części sagi filmowej „Zmierzch”. Ale w końcu tak się nie stało. Dlaczego?
- Ta piosenka pierwotnie miała ukazać się jedynie na soundtracku „Zmierzchu”. Ale nagle producenci tego filmu stwierdzili, że jest za długa, gdyż trwa ponad sześć minut. Dostaliśmy wybór: albo ją skrócimy i zostanie wykorzystana w filmie albo nie skrócimy, ale wtedy nie trafi na ścieżkę dźwiękową. Wybór był prosty: nie skróciliśmy „Long Highway”, piosenka nie trafiła do filmu, ale za to znalazła się na naszym debiutanckim albumie „Prisoner”. Jest tam trzecia w kolejności i świetnie pasuje do całości (śmiech).
- Dziękuję za wywiad
- Także dziękuję i pozdrawiam wszystkich naszych fanów w Polsce.