Kobong

Maciej MiechowiczGrzegorz Szklarek
Pod koniec września i października ukazały się długo oczekiwane kompaktowe reedycje dwóch albumów grupy Kobong: "Kobong" i "Chmury Nie Było". Z tej okazji porozmawialiśmy z byłym gitarzystą oraz współkompozytorem Kobonga Maciejem Miechowiczem. Muzyk opowiedział nam między innymi o kulisach wydania reedycji, przypomniał historię rejestracji koncertu Kobong z warszawskiego Remontu z 1994 roku oraz wyjaśnił jakie były kulisy powstania tekstu do utworu "Rege".

- Pod koniec września ukazała się oczekiwana od ponad 20 lat reedycja debiutanckiego albumu Kobonga z 1995 roku. Jak w ogóle doszło do realizacji tego projektu?

- Na pomysł wpadła Gosia Taklińska z wytwórni Universal Music Polska. Gdzieś w Internecie trafiła na dyskusję na temat Kobonga i komentarze w stylu: „Fajnie by było, gdyby kiedyś ta płyta się znowu ukazała”. Przy okazji Gosia wpadła na trop, że album „Kobong” w wersji CD osiąga na Allegro jakieś kosmiczne ceny, nawet do 1000 zł. Wrzuciła posta podpisanego jako Universal: „A może wydać ten album na nowo”, czym wywołała prawdziwą lawinę komentarzy. Zainteresowała pomysłem szefostwo wytwórni i zwróciła się do Bogdana Kondrackiego (wokalista i basista Kobonga, a od lat uznany producent muzyczny - przyp.GS). Bogdan powiedział, że to super pomysł, ale nie da rady się tym zająć ze względów czasowych. Zasugerował, by skontaktowali się ze mną. Ja powiedziałem im, że fajnie, nie ma problemu, ale na początku cała dyskusja ze mną o wydaniu tej reedycji wyglądała tak, że wymieniliśmy przez 1,5 roku trzy maile (śmiech). Miałem na głowie budowę domu, większość rzeczy robiłem sam, opiekę nad 1,5 rocznym synkiem. Dodatkowo sprawa utknęła na sprawach formalnych. Chodziło o umowę z 94 roku, która zaginęła.

W końcu umówiłem się na rozmowę z Jarkiem Szlagowskim z Universalu, do udziału w której namówiłem Kostasa Georgakopulosa, który był menadżerem Kobonga po pierwszej płycie i który wynegocjował kontrakt z Metal Mindem na wydanie "Chmury … ". Kostas powiedział podczas rozmowy, że zgadzamy się na wydanie reedycji pierwszej płyty, ale w pakiecie z drugą „Chmury Nie Było” oraz nigdy nieopublikowanym materiałem koncertowym z warszawskiego Remontu z 1994 roku.

- Skąd wzięliście taśmy-matki „Kobonga” i „Chmury Nie Było”?

- Mam studio nagraniowe i zgrałem kopie sesji nagraniowych „Kobonga” ze Studia S4 na kasety Digital Audio Tape. To były miksy tych nagrań czyli stereofoniczne zgrania zmiksowanych wersji. Było tam między innymi pięć wersji „Ziam Dziam”, cztery wersje „Taka Tuka” i tak dalej. Każda z tych wersji była dokładnie opisana – na przykład: „wersja z wokalem”, „wersja minus wokal”, „plus bas” i tak dalej. Tego DAT-a zaniosłem do Adama Toczko (znany producent i inżynier dźwięku-przyp.GS) i z tych miksów zrobiliśmy mastering, a nie już z wersji zmasterowanych w 1995 roku. To jeśli chodzi o pierwszą płytę. Natomiast w przypadku albumu „Chmury Nie Było” z 1997 roku reedycja została wydana na bazie wersji zmiksowanej i zmasterowanej przez Adama Toczko 21 lat temu. W przypadku tego albumu nie mamy bowiem tutaj dostępu do „śladów” ani do wersji sprzed masteringu. Ale w 1997 roku Adam Toczko zajmował się nagrywaniem, miksowaniem i masterowaniem „Chmury Nie Było”, więc wiedział co i jak robić. „Dwójka” teraz brzmi jeszcze lepiej niż brzmiała w wersji oryginalnej!

- Jako „bonus” do reedycji „Kobonga” został dodany zapis koncertu, który zagraliście w 1994 roku w warszawskim Remoncie. Nie ma natomiast ani jednego dodatkowego utworu studyjnego. Nie ma nic extra w archiwum zespołu z sesji nagraniowych pierwszej płyty?

- Nie, mieliśmy opracowany tylko ten materiał, który trafił na pierwszy album. Wszystkie utwory zostały zarejestrowane w Studiu S4 i zamieszczone na płycie.

- Pamiętam ten koncert Kobonga w Remoncie w 1994 roku. To było prawdziwe szaleństwo zarówno na scenie, jak i na widowni. Jak wyglądały kulisy rejestracji tego występu?

- Powiem Ci szczerze, że zupełnie nie pamiętam, kto zorganizował nagrywanie tego koncertu, ale przypuszczam, że musiał za tym stać Sadek (nieżyjący od 13 lat Robert Sadowski gitarzysta Kobonga, Houka i Madame - przyp.GS), który znał się z Robertem Brylewskim. Pierwsza płyta Houk „Soul Ammunition” z 1992 roku była nagrywana przez Bryla w studiu Złota Skała. Wtedy to studio mieściło się bodajże w budynku warszawskiej Riviery. Następnie Złota Skała przeniosła się do Proximy, ale w 1994 roku był to już dla nich okres schyłkowy i byli na etapie tak zwanego wylotu z tego klubu. Tak więc koncert w Remoncie został najprawdopodobniej nagrany przez ekipę Złotej Skały, a dokładnie chyba przez Marka Grzesika, gdyż była to jedyna osoba, która realizowała w tamtym czasie nagrania i której Brylu mógłby powierzyć sprzęt. On wtedy cały ten biznes prowadził, a mówię chyba, ponieważ nie możemy się go o to zapytać, ponieważ zginął on w wypadku samochodowym w 1995 roku.

Od strony logistycznej było to spore przedsięwzięcie, gdyż magnetofon i konsoleta sporo ważą, do tego trzeba było załatwić preampy, kilometry kabli, statywy do mikrofonów i tak dalej. Koncert został nagrany na dwie taśmy, które po koncercie wziął ze sobą Piotr „Shpenio” Strembicki, znajomy z Warszawy, który zajmował się trochę organizacją koncertów i nagłaśnianiem imprez muzycznych. Zmiksował to wszystko w Proximie, ale zanim to zrobił, to przez 2 tygodnie naprawiał sprzęt w Złotej Skale, bo były popalone odsłuchy i tego typu rzeczy. A więc zmiksował to, zgrał na DAT-a i materiał ten przez 24 lata leżakował. Kilka osób miało zgrane kopie i chwała tym wszystkim ludziom, że nie wrzucili tego materiału do Internetu. Dotarłem do Shpenia, który mi ten koncert zgrał z DAT-a na pliki MP3. Od Wojtka i Bogdana z Kobonga miałem wstępne zainteresowanie tym koncertem, ale gdy im wysłałem te pliki,  pojawiły się bardzo duże różnice zdań. Bogdan i Wojtek (Szymański – perkusista Kobonga-przyp.GS) powiedzieli, że te nagrania są złej jakości i nie chcieli ich publikacji. Ja bym dalej tego tematu nie ciągnął, gdyby nie przypadek. Bodajże w ubiegłorocznym wywiadzie dla Noise Magazine puściłem cynk, że jest szansa na reedycję „Kobonga” w pakiecie z tym koncertem. Dodałem, że mam jedną analogową taśmę z zapisem tego występu w Remoncie. Muszę tu dodać, że po zamknięciu studia Złota Skała do mojego studia nagraniowego trafiła część archiwum Złotej Skały w formie taśm analogowych. Mam np. oryginalne taśmy koncertu „Legenda” Armii, mam nagrania Falarek Band i muszę to wszystko pozgrywać. Ale wracając do tematu: gdy rozeszła się wieść, że mam część archiwum Złotej Skały, w tym zapis koncertu Kobong w Remoncie, dostałem któregoś dnia wiadomość od Roberta Kwaśniewskiego, że ma drugą część tego archiwum, w tym drugą część zapisu koncertu. Na takiej samej taśmie jak ta należąca do mnie, tylko z innym numerem, przysłał nawet zdjęcie. Ten człowiek udostępnił mi taśmę. To było w wakacje tego roku. Byłem w trudnej sytuacji, bo z jednej strony mieliśmy już podpisaną umowę z Universalem, a z drugiej strony były kontrowersje w Kobongu. Co więc zrobiłem? Wrzuciłem taśmy na magnetofon Tascam MSR 16 na którym były nagrywane w 1994 roku i spróbowałem zgrać. Zgrywałem je trzy dni, bo taśmy kleiły się, sypały, brudziły, po prostu syf totalny. Ale po trzech dniach kręcenia, przewijania, oczyszczania udało mi się.

Napisałem wówczas do Bogdana Kondrackiego, że taśmy są przegrane na 16 śladach i zapytałem go: "co dalej?”. Zaproponowałem, że możemy zrobić zawodowy miks. Bogdan się zgodził, ale pod warunkiem, że nie zrobi tego nikt z nas, chociaż mamy ku temu warunki i kwalifikacje. Wtedy zaproponowałem Adama Toczko. Że zróbmy to tak, jak robiliśmy zawsze w Kobongu, czyli najlepiej jak się da. Gdy zaniosłem Adamowi nagrania, trochę się załamał, najbardziej jakością bębnów, które były fatalnie nagrane. W kilku numerach nie było jednej stopy, na wszystkich bębnach była koszmarna kompresja, jeden z tomów trzeszczał we wszystkich kompozycjach –  ogólnie tragedia. Jednak Adam podjął się uprzątnięcia tego bałaganu w rekordowo krótkim czasie, gdyż wkrótce mieliśmy oddawać materiał do produkcji. Jak to niedawno powiedział podczas premiery reedycji w warszawskim Studiu U22: "użyłem technik kryminalistycznych, by ten materiał odrestaurować."


- Nie jest tajemnicą, że album „Kobong” ma status płyty kultowej i jest uznawana za jeden z najważniejszych polskich albumów rockowych ostatnich 25 lat. Jestem ciekaw, czy nagrywając tę płytę przeczuwaliście, że powstaje coś ponadczasowego?

- Aż tak, to nie. Byliśmy strasznie zakręceni tym, co wtedy tworzyliśmy. Wkładaliśmy w to dużo serca, czasu i energii. Nie myśleliśmy o niczym innym. Szczerze mówiąc, to uważam, że kultowość tej płyty wymyślili dziennikarze muzyczni. Kobong miał u nich zawsze bardzo dobre opinie, zarówno pierwsza, jak i druga płyta. Tu przyznam, że osobiście wolę album „Chmury Nie Było” wydany dwa lata po „Kobong”. Dla mnie ta płyta jest bardziej dojrzała od „Jedynki”. W przypadku „Chmury” proces komponowania muzyki był już inny niż w przypadku debiutu. Mieliśmy wypracowany styl pracy ze sobą. Gdy dołączyłem do zespołu, to część materiału na pierwszy album była już skomponowana, a podczas tworzenia „Chmury” rozwinęły się nam skrzydła.

- A jak wyglądał proces tworzenia muzyki? Tworzyliście na tak zwaną „setkę” czy siedzieliście długo w studiu nagraniowym i dłubaliście w nagraniach?

- Nie, wszystko było nagrywane na „setkę”. Z pierwszą płytą była związana ciekawa historia. Otóż na pierwszy duży koncert Kobonga w klubie Akwarium, w bodajże 1994 roku, Robert Sadowski zaprosił słynnego realizatora nagrań Leszka Kamińskiego, z którym dopiero co nagrał płytę Houk „Transmission Into Your Heart". Leszek przyszedł do klubu długo przed koncertem, pomógł nam ustawić brzmienie, bardzo mu się spodobało, jak zagraliśmy. Z opowieści wiem, że podobno podszedł do nas po występie i zaproponował, że może nas nagrać i nie weźmie za to żadnych pieniędzy. Takie to były czasy. Obie płyty nagraliśmy na 24-śladowy magnetofon analogowy. Ograniczona ilość śladów może być poważnym problemem. Jeśli się gdzieś pomylisz, to musisz zostawić ten ślad w tym miejscu i zająć kolejny ślad. A umówmy się, że 24 ślady na taki zespół jak Kobong to bardzo mało. Perkusista Wojtek grał na dwie stopy, trzy tomy, a całość perkusji zajmowała więcej niż 12 śladów. Zakładając, że Leszek wziął po dwa mikrofony na każdą gitarę, do tego dodał kilka śladów na wokal i na bas, a także na dogrywki i solówki, to tych śladów było bardzo mało. Reasumując: wszystko zostało nagrane na tzw. setkę. Potem były dogrywane wokale i solówki, a następnie całość była miksowana. W ten sposób nagraliśmy obydwie płyty. Tu kolejna ciekawostka: podczas nagrywania bębnów Wojtek nigdy nie używał metronomu!

- Od 23 lat zastanawiam się o czym jest piosenka „Rege”. Tekst do tego utworu został napisany po angielsku przez osobę spoza zespołu, niejakiego Richarda Nicholsa. Może Ty to wyjaśnisz?

- To jeden z tych utworów, w powstawaniu którego nie miałem udziału. Nie pamiętam też dlaczego akurat do tego numeru został nagrany teledysk. Utwór stał się nawet swojego rodzaju przebojem, co perkusistę Wojtka tak zaczęło irytować, że zabronił nam go grać na koncertach. Richard Nichols to był koleś z Anglii, który przyjechał do Polski i zakochał się w Polce. Postanowił tu zamieszkać. Razem z Wojtkiem, Bogdanem i niejakim Łysym brał udział w totalnych balangach. To były szalone imprezy. Wojtek zapytany przeze mnie niedawno o kulisy tego wszystkiego napisał mi tak:

„Richard Nichols to kolega z Anglii - tam studiował marketing i pracował w banku, ale miał dość - postanowił zamieszkać w Warszawie i pić dużo wódki, w czym mu pomagaliśmy w domu Łysych na Żurawiej. To bardzo zabawny koleś, a tekst napisał będąc pod wrażeniem mazurskiej marihuany, którą wtedy częstowano w olsztyńskich pubach. Tak ja to pamiętam - wypiliśmy z nim dużo alkoholu i wdaliśmy się w dość rozwiązłe imprezy o daleko idących skutkach. Swego czasu spacerował po Warszawie w stroju czeskiego atlety z baseballem w garści - po nieprzyjemnej nocnej bójce na Nowym Świecie. Świadkom Jehowy, kiedy chcieli z nim porozmawiać o złych ludziach na świecie odpowiedział, trzaskając im drzwiami przed nosem, że to on jest zły ;) Byliśmy na jego weselu w Toruniu”.

- Dlaczego nagraliście nową akustyczną wersję „Prbdy” na „Chmury Nie Było”?

- Dostaliśmy propozycję od naszego sponsora Mariusza Bilewicza, który dawno temu grał w jednym zespole z Robertem Sadowskim. On właśnie, w ramach promocji przed nagraniem i wydaniem drugiej płyty, zaproponował, aby zarejestrować w Studiu Buffo dwa utwory w wersjach akustycznych. Wybraliśmy „Prbdę”, Bogdan bardzo lubił ten kawałek oraz „Przeciwko”, który dopiero powstawał z myślą o „Chmury Nie Było”. W tym czasie na ekrany kin wchodził film „Trainspotting” i Mariusz załatwił nam mini-trasę po Polsce, podczas której graliśmy godzinne koncerty przed seansami premierowymi w kinach. Przy okazji uzyskał on zgodę od dystrybutora filmu na wykorzystanie ujęć z „Trainspotting” w teledysku do tej akustycznej wersji „Prbdy”. Klip wyreżyserował nasz ówczesny menago Kostas, a zrealizował jakiś człowiek z Wrocławia.

- Co się stało, że Kobong zakończył działalność w 1998 roku?

- Myślę, że w innych realiach Kobong by przetrwał dłużej. Jednak pod koniec lat 90-tych w Polsce było totalne załamanie rynku muzycznego. W innych warunkach może byśmy zrobili sobie przerwę, zaczęli realizować własne pomysły i wrócili do Kobonga po jakimś czasie. Bo ten zespół był firmą z dużym potencjałem i gdyby ktoś to udźwignął, to kto wie co by się wydarzyło? Może jakiś kontrakt na Zachodzie? Ale nasze drogi się rozeszły z różnych powodów. Byliśmy trochę zmęczeni pracą ze sobą, Wojtek miał już inne plany na muzykę, chciał pograć rzeczy bardzo ekstremalne, Bogdan natomiast miał już dość wyrażania się tylko poprzez krzyk. Każdy z nas miał wtedy jakiegoś demona w głowie. Wojtek powiedział że odchodzi, a my mu na to pozwoliliśmy. Pamiętam, że przyjąłem to tak, że to się rozejdzie po kościach, ale się nie rozeszło. Gdy po jakimś czasie Wojtek chciał byśmy znowu zrobili coś razem, to był to przyczynek do powstania pierwszej płyty grupy Neuma. Mało kto wie, że kompozycje, które trafiły na pierwszy album tego zespołu powstały w wersjach szkicowych jeszcze w 1998 roku i były skomponowane przeze mnie, Wojtka i Bogdana z myślą o Kobongu. No i gdy znowu się spotkaliśmy w 2002 roku zaczęliśmy pracę od tych utworów. Zwróciliśmy się wtedy do Roberta Sadowskiego z propozycją, by przyłączył się do nas, ale z niewiadomych mi powodów to się nie udało. Robert zmarł w styczniu 2005 roku.

Zrobiliśmy nowy materiał bez Roberta, więc postanowiliśmy firmować go inną nazwą - Neuma. Kobong to nasza czwórka, dlatego ucinamy wszelkie spekulacje o reaktywacji. A reedycja jest dla naszych starych, jak i nowych fanów. I po to, żeby wreszcie mogli kupić płytę.

- Dziękuję za rozmowę.

Powiązane materiały

Worms of Senses

Grupa Worms Of Senses powróciła z muzycznego niebytu znakomitą płytą „Give Up!”, którą recenzowałem na stronach naszego portalu. Po drodze jednak ukazał się także pewien materiał archiwalny. O obu tych wydawnictwach i o dość nieoczywistym podejściu opowiedzieli mi gitarzysta i wokalista Michał Maślak oraz basista Rafał Miciński.

7.06.2024
"OVV" Atrocious Filth na białym winylu

Płyta grupy Atrocious Filth "OVV" z 2021 roku ukazała się w limitowanym nakładzie na białym winylu.

26.01.2023
Atrocious Filth

Tylko artyści, którzy przekraczają granice własnego komfortu mogą stworzyć dzieła wyjątkowe – rozmowa z gitarzystą Andrzejem Choromańskim z zespołu Atrocious Filth.

6.03.2021
Dorota Miśkiewicz

Rozmowa z Dorotą Miśkiewicz w związku z premierą jej nowej płyty "Ale"

20.05.2012
Kobong - Kobong (reedycja)

23 lata przyszło poczekać na wznowienie płyty, która stała się jednym z największych białych kruków w historii polskiego rocka.

4.10.2018
Neuma wyda niepublikowane "Szkice"

30 października ukaże się nieznany dotychczas materiał warszawskiej Neumy, który przeleżał w ukryciu 21 lat.

7.10.2020
Premiera reedycji drugiego albumu zespołu Neuma

W piątek do sklepów trafiła reedycja albumu "Weather" grupy Neuma.

25.05.2020
Nowy klip Neumy

W najbliższy piątek ukaże się reedycja debiutanckiej płyty grupy Neuma z 2003 roku. Możemy zobaczyć klip promujący to wydawnictwo.

11.02.2020
Reedycja pierwszej płyty Neuma

Po świetnych i długo oczekiwanych reedycjach dwóch płyt Kobong, światło dzienne ujrzą wznowienia płyt formacji Neuma, będącej bezpośrednim spadkobiercą tego zespołu.

16.10.2019
"Czarny Świt" Ani Karwan

15 lutego ukaże się nowy album Ani Karwan. Artystka zaprezentowała kolejny klip zapowiadający to wydawnictwo.

25.01.2019
Ania Karwan na trasie po Polsce

15 lutego 2019 roku ukaże się długo oczekiwana debiutancka płyta Ani Karwan. Artystka promować ją będzie podczas wiosennej trasy koncertowej.

24.12.2018
Reedycje Kobonga już wkrótce

Pisaliśmy o tym już w kwietniu, ale mamy oficjalne potwierdzenie: 28 września ukaże się reedycja debiutanckiego album formacji Kobong. Ale to nie wszystko....

10.09.2018
Ania Karwan przedstawia "Głupców"

Dziś premiera nowego singla Ani Karwan zapowiadającego jej debiutancki album.

10.08.2018
Kobong wyda reedycje płyt

Na jesieni do sklepów trafią reedycje trzech albumów kultowej polskiej grupy Kobong.

4.04.2018
Polityka prywatnościWebsite by p3a

Używamy plików cookie

Ta strona używa plików cookie - zarówno własnych, jak i od zewnętrznych dostawców, w celu personalizacji treści i analizy ruchu. Więcej o plikach cookie